środa, 15 lipca 2015

Rozdział 8.


Witam! Widzę, że dużo osób oczekiwało na ten rozdział :3 Cieszę się :)
Ważna wiadomość! Zmieniam podpis z Lilavati na Szara Dama. Przy okazji zapraszam na stronę na fb, gdzie będę informowała o postach :) Szara Dama
Zapraszam na rozdział!
~~~
Ginny już zapomniała, jak to jest spędzać czas z przyjaciółkami. Miała kilka bliskich koleżanek, ale wydawało jej się, że ostatnio widziała się z nimi lata temu.

W sklepie Madame Grace znajdowało się wiele strojów wyjściowych, więc dziewczyny spędziły tam parę godzin, przymierzając różne suknie i słuchając rad koleżanek. Ginny znalazła strój na bal w kufrze, Mary również zaopatrzyła się w odpowiedni strój wcześniej, więc teraz próbowały doradzić coś rozchichotanym Dorcas i Lily.

Chłopcy też wpadli na chwilę i zaczęli narzekać na dziwne kostiumy, dopóki Ginny nie wręczyła Jamesowi eleganckiej szaty. Pozostali postanowili wziąć coś podobnego.

Ginny jęknęła i usiadła. Stała już ponad godzinę, bo dziewczyny zastosowały długą metodę wybierania odpowiedniej sukienki. Najpierw spośród stosu ubrań wyłowiły trzydzieści ładnych, następnie przymierzyły dziesięć najładniejszych, odrzuciły cztery i stwierdziły, że może jednak wezmą coś jeszcze z tego stosu. Potem zastanawiały się długo nad trzema.
Lily chciała wziąć czerwoną suknię, ale zawiedziona przyznała, że ten kolor gryzie się z jej włosami. Mary doradziła jej coś jasnoszarego, a Ginny podsunęła zieleń. Dorcas zaś wahała się między mocnym różem, a odcieniem pomarańczowego. W końcu obie zniknęły za zasłoną i co kilka minut wychodziły w nowej kreacji.
Ruda Gryfonka westchnęła. Wiedziała, że mogą spędzić tu jeszcze wiele czasu jeśli czegoś nie zrobi. Wstała i podeszła do Remusa. Szepnęła mu coś na ucho.
Podziałało. Lupin zbliżył się do Dorcas, która zarumieniła się lekko i szybko kupiła strój. Lily również straciła cierpliwość i podjęła szybką decyzję.

Dziesięć minut później dziewczyny siedziały w pubie „Pod Trzema Miotłami” i popijały kremowe piwo. Rozmowa zeszła oczywiście na bal oraz tajemniczego partnera Lily. Dziewczyna nadal nie chciała nic powiedzieć.
- Twierdzisz, że nam się nie spodoba… Zapewne nie spodoba się też chłopakom, więc idziesz z nim, żeby ich wkurzyć – domyśliła się Ginny.
- Chyba, że idzie z Jamesem – zauważyła Mary.
- Nie, nie idzie. James
wybiera się ze mną – zaprzeczyła Ginny. Przez chwilę rozkoszowała się wyrazem zaskoczenia na twarzach pozostałych dziewcząt. Zdawało się jej, że już wie z kim może iść Lily, ale nic nie powiedziała. Jeśli się pomyliła, nie będzie jej głupio, jeśli ma rację… niech Mary i Dorcas nadal główkują. Nie powie im.

- Postawię wam po ciastku – zdecydowała Ginny. Miała kilkanaście sykli w sakiewce i stwierdziła, że nie będą jej dłużej potrzebne. Za parę dni musi zakończyć podróż w czasie, bo… dokładnie nie wiedziała. Na razie było to tylko przeczucie.
- Tu są ciastka? - zdziwiła się Mary, ale zaraz przypomniała sobie. - Rzeczywiście w święta w sprzedaży są słodkości. Dzięki, Gin!
Ginny zacisnęła zęby i nie wspomniała, żeby nie nazywać ją „Gin”. Podeszła do lady i zamówiła czekoladowe babeczki. Kiedy wracała usłyszała kilka urywków zdań. Dziewczynom najwyraźniej nie spodobało się, że idzie z Jamesem, ale tolerowały jej wybór. Umilkły gwałtownie, gdy zbliżyła się do stolika. Ginny uśmiechnęła się, jak gdyby nic nie słyszała.
W sumie nie mówiły nic złego, więc nie mam o co się gniewać, pomyślała Gryfonka.
Dorcas nadal ekscytowała się balem, który miał odbyć się
już następnego dnia, ku zdziwieniu Ginny. Mary myślała nad swoją fryzurą, a Lily ukrywała tożsamość swojego partnera.
Przerwa świąteczna tym razem trwała od 23 grudnia, więc chłopcy śpieszyli się z zapraszaniem dziewczyn . Pójście samemu
uznawali za hańbę.

~*~
Trudno było nie zauważyć świątecznej atmosfery. Stare zbroje nuciły kolędy, wieńce ze
gałązek świerku zdobiły prawie każdy sufit, a w Wielkiej Sali pojawiły się choinki. Remus narzekał na dodatkowe obowiązki prefekta – musiał nadzorować strojenie sali i pilnować pierwszoroczniaków, którzy zostali na święta i uwielbiali wnosić mnóstwo śniegu do zamku.
Reszta miała dużo czasu, ale nikt nie odrabiał zadań domowych. Uczniowie z chęcią przebywali na dworze.
Ginny, Mary, Dorcas i Lily również wybrały się na spacer. W pewnej chwili Lily złapała się za tył głowy. Na jej czapce leżała spora kupka śniegu, a kilka metrów dalej stał James szczerząc zęby.
Ginny kucnęła, a potem szybko wstała rzucając śnieżką w chłopaka. Oberwał w ramię. Rozpętała się prawdziwa bitwa.
Syriusz i Peter dołączyli do czarnowłosego, ale dziewczyny trzymały się dzielnie. Syriusz dostał w głowę od Mary, a Peter przewrócił się pod wpływem kulki Dorcas. Najgorzej miał James, który był bombardowany jednocześnie przez Lily i Ginny. Same dziewczyny też trochę oberwały.

Siły wyrównały się, gdy dołączyło do nich kilkoro Puchonów. Potem przyłączyli się starsi i młodsi Gryfoni. Grupa bijących się rosła z każdą minutą. W pewnej chwili prawie cały Hogwart rzucał się śnieżkami „chłopaki na dziewczyny”. Nauczyciele nie mogli, albo nie chcieli nic z tym zrobić. Ginny wydawało się, że pani McGonagall ma ochotę się przyłączyć, ale godność profesor nie pozwalała jej na to.

Dochodziła siedemnasta, kiedy Mary oświadczyła, że idzie się przygotować do balu.
- Co? - zdziwił się Syriusz. - Potrzebujesz aż trzech godzin?
- Już tylko trzy godziny? - zdenerwowały się trzy siedmioroczne Gryfonki, rzuciły śnieżki i pobiegły do zamku. Kilku chłopaków westchnęło i pokręciło głową. Tymczasem coraz więcej dziewczyn przerywało zabawę i odchodziło. Ginny została jako jedna z ostatnich. Chłopcy również stracili ochotę na dalszą bitwę, ale nie mieli zamiaru spędzić najbliższych godzin na szykowaniu się.

~*~
Ginny stwierdziła, że nie może przegapić tej okazji. Jedyny bal, na którym była, odbył się ponad cztery lata temu i nic nie wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie został zorganizowany
następny .
Zmieniacz zadbał o piękny strój
dla niej , więc to miała z głowy. Fryzurę też już wymyśliła. Weszła do łazienki i nalała sobie wody do wielkiej wanny. Zanurzyła się po szyję i zaczęła rozmyślać.
Ciekawa
rzecz, ten zmieniacz, pomyślała. Pojawiam się zawsze z kompletem szat, książek, a inni nie pamiętają, że mnie wcześniej nie było.

Mało tego: dzisiaj dostała stos prezentów, żeby nie wzbudzić
niczyich podejrzeń. W większości były to słodycze, ale w jednej paczce Ginny znalazła książkę. Z bajkami. Z dokładną wersją historii o Złotym Zmieniaczu Czasu. Wtedy zyskała pewność – działanie magicznego przedmiotu jest ograniczone w czasie. Zmieniacz sam stara się, aby dziewczyna odkryła całą tajemnicę. Jeśliby uznałby ją za niezdolną do tego, wtedy… Gryfonka w ogóle by nie zwróciła na niego uwagi.

Fred… Mogę o nim myśleć, ale sama myśl nie zagwarantuje mi przeniesienia się dokładnie w moje czasy, pomyślała. Tu musi chodzić o coś więcej.


Zawinęła mokre włosy w ręcznik i wyszła z wody. Już dawno opracowała sposób na rozczesanie włosów po umyciu. Umiała też zrobić sobie ładną fryzurę.
Przypomniała sobie wesele Billa i Fleur. Wtedy również sama upięła włosy. Zrobiła to specjalnie dla Harry'ego, chciała mu się podobać, mimo tego, że zerwali. Wspominała pocałunek dający jej fałszywą nadzieję.

Na szczęście teraz znowu są razem. Poczuła leciutkie wyrzuty sumienia na myśl, że idzie z kimś innym na bal.
Chociaż to tylko partner do tańca. I nim pozostanie, obiecała sobie .

Ubrała bieliznę i wysuszyła włosy. Następnie zaczęła układać fryzurę. Zdecydowała się na upięcie z wesela, aby przypominało jej o Harrym.
Spojrzała na zegar – została jej niecała godzina. Delikatnie wyjęła elegancką suknię bez ramiączek. Szata była biała, wcięta w talii, z wyhaftowanym szmaragdowym wzorem i długa do kostek.
Z zachwytem chwyciła miękki materiał w ręce. Była to najpiękniejsza suknia, jaką kiedykolwiek miała. Właśnie taką wybrałaby na swój ślub.
Powoli
założyła strój. Przeglądnęła się w lustrze i usiadła z wrażenia. Szybko jednak się podniosła, nie chciała pognieść ubrania.
Weszła do dormitorium. Tam stała już Greta, nerwowo przytupując. Miała na sobie zwiewną, bordową sukienkę do kolan z długim rękawem. Doskonale zamaskowała swoją puszystość i wyglądała naprawdę ładnie.
- Ginny! - zawołała blondynka. - Wyglądasz cudownie!
- Ty też prezentujesz się
dobrze – odparła Gryfonka, nie tylko z grzeczności.
- Wygląda na to, że reszta dziewczyn nadal się szykuje. A zostało już tylko dwadzieścia minut!
- Myślę, że zdążą.

W tym momencie weszły Lily i Dorcas. Ruda również założyła sukienkę bez ramiączek, ale w kolorze turkusowym. Od pasa do kolan miała delikatne falbanki. Dorcas zdecydowała się na krótką szatę w pięknym odcieniu pomarańczowego.
- Mary powiedziała , żeby na nią nie czekać – poinformowała je Lily. Dziewczyny zeszły więc do Pokoju Wspólnego. Chłopacy o dziwo nie spóźnili się. Kiedy mieli pójść do Wielkiej Sali, na schodach pojawiła się Mary.

Jej przemiana była najbardziej widoczna. Dziewczyna zaplotła lśniące włosy w gruby warkocz, który przerzuciła przez ramię. W uszach miała kolczyki z błyszczącymi, granatowymi kamieniami, dopasowane do długiej, obcisłej, chabrowej sukni z delikatnymi rękawkami do połowy przedramienia. Wszyscy Gryfoni, którzy byli obecni w Pokoju Wspólnym, zamarli na chwilę. Najdłużej w bezruchu pozostały Lily i Dorcas, które nie przypuszczały, że ich koleżanka może tak wyglądać.
Do Ginny podszedł James:

- Tak bardziej mi się podobasz – powiedział obejmując ją od tyłu. Strząsnęła jego ręce.
- Może zejdziemy? - zaproponowała. Większość
uczniów już dobrała się w pary i wyszła do Wielkiej Sali. Tylko kilka osób , którzy mieli partnerów lub partnerki z innych domów schodziło samotnie. Lily też. Ginny stwierdziła, że jej przypuszczenia się potwierdzają, jak na razie.
- Jak sobie życzysz – odpowiedział James i pociągnął ją do wyjścia. Tym razem pozwoliła się wziąć za rękę.
~*~

Punktualnie o ósmej drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się. Dekoracje były prześliczne. Z sufitu zwisały srebrne sople i girlandy z jemioły, a wielkie stoły zostały podzielone na kilkadziesiąt małych. Mimo braku oświetlenia w sali było jasno, gdyż na każdym stoliku paliła się przynajmniej jedna świeca. Świeczki powieszono także na wielkich choinkach.

Tłum uczniów wlał się do środka i wkrótce prawie wszystkie miejsca były zajęte. Paru chłopaków od razu rzuciło się na przekąski.

Ginny, Mary i Dorcas usiadły ze swoimi partnerami. Po chwili nadeszła Lily ze…
- Snapem?! - wrzasnął zaskoczony James. Ginny w myślach przybiła sobie piątkę – zgadła, kogo ukrywała ruda. - Poszłaś ze Smarkerusem? - gorączkował się.
- Uspokój się – warknęła Ginny. - I nie nazywaj go tak. On jest w porządku.
Reszta też była wysoce zdziwiona, ale nie zdenerwowana. Remus tylko wzruszył ramionami, a Syriusz odsunął się daleko, ale nic nie powiedział. Mary szepnęła do Lily, że rozumie i akceptuje jej wybór.
Następnie nastała pora na tańce. Orkiestra zagrała wolną, nastrojową balladę. Mało osób paliło się do wejścia na parkiet aż w końcu pierwsza para zaczęła tańczyć. Dostali brawa.
- Chodź – syknęła Ginny. - Zaprosiłeś mnie, to teraz nie bój się wyjść.
James wyglądał na mniej pewnego siebie niż zwykle, ale pozwolił się zaciągnąć na parkiet. Zaczęli kołysać się do taktu. Wkrótce dołączyli do nich Lily z Severusem i kilka innych par. Przy następnej melodii coraz więcej osób przyłączyło się do tańca.
Ginny zgodziła się na przerwę i usiadła przy stoliku. Po chwili dosiadła się również Lily.
- Jak ci idzie z Severusem?
- Nawet dobrze – Lily zdjęła lakierki i pomasowała stopę. - Biedak nie umie tańczyć, ale się stara. Właśnie poszedł po coś do picia.
- James też.

- Naprawdę? - Lily uniosła brew. - Jak ci udało się go skłonić do tego?
- Sam poszedł – Ginny wzruszyła ramionami.
- Masz na niego dobry wpływ.
- O wilku mowa – dziewczyna wskazała zbliżającego się Gryfona.
- Jak tam taniec ze Smark… Snapem? - zapytał szyderczo.
- Bardzo dobrze – odpowiedziała chłodno Lily i wstała. - Na pewno lepiej niż gdybym poszła z tobą.

Rudowłosa odeszła. Ginny pijąc drinka omiotła wzrokiem Salę. Mary z Syriuszem nadal tańczyli, a Remus zaprosił Dorcas na spacer.
- Potańczmy jeszcze – poprosiła Gryfona.
Orkiestra grała szybką muzykę i Ginny chciała potańczyć. - Pójdę sama jak nie chcesz.
- Nie chcę – odpowiedział twardo James. - Ale ciebie też nie puszczę. Mam niespodziankę.
Podał jej kolejnego drinka, którego dziewczyna szybko wypiła. Wychyliła też kolejny kieliszek.
Prawie sama siebie nie poznawała. Poszła posłusznie za chłopakiem, nie protestując przeciw zabranianiu jej tańczenia.
Kiedy opuścili Wielką Salę
rozpoznała smak napoju. Zrozumiała, że wypiła prawie całą butelkę Ognistej Whisky .
Niech się dzieje co chce, pomyślała i pozwoliła prowadzić się przez korytarze.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 7.

Witam!
Trochę czekaliście, ale mam nadzieję, że nie za długo :)
Osoby, które przeczytały od razu rozdział 6, proszę o zerknięcie na końcówkę (usunęła mi się i dopiero potem ją dodałam).
Zapraszam do czytania!

Przepraszam za nadmiar szachów :)
~~~

Ginny uważnie, ale szybko, rozglądnęła się dookoła.
Siedziała w ławce z na oko szesnastoletnią Lily, a profesor McGonagall sprawdzała obecność.
- Weasley, Ginewra! - kobieta zamrugała i szybko zapisała coś na kartce. Następnie zmarszczyła brwi i usłyszawszy odpowiedź wyczytała następną osobę.

Przez szybę wysokiego okna było widać prószący śnieg i białe błonia Hogwartu.
Czyli zima. Pewnie piąty rok. Najwyraźniej zmieniacz zastosował taktykę przenoszenia jej w różne okresy życia Huncwotów.. Dziewczyna nie widziała w tym sensu.
Cóż, czas spędzony tutaj Ginny miała zamiar dobrze wykorzystać. Przede wszystkim musiała odkryć jak wrócić do domu, bo coś czuła, że działanie zmieniacza czasu może być ograniczone.
Na szczęście zrobiła już wielkie postępy.
Fred. To o nim myślała zawsze, kiedy Złoty Zmieniacz zaczynał działać.
Była tu z powodu jego śmierci.

Jeszcze raz dyskretnie, rozglądnęła się. James i Syriusz gadali w najlepsze, Remus czytał coś pod ławką, Peter ssał cukrowe pióro gapiąc się bezmyślnie w okno. Mary rysowała serduszka na pergaminie, Dorcas poprawiała fryzurę, a Lily prawie spała na ławce. Słowem – nikt nie interesował się lekcją.
Profesor McGonagall westchnęła.
- Widzę, że nie poprowadzę tej lekcji, tak jak bym chciała. Trudno. Skończymy ją wcześniej – kilka osób uśmiechnęło się, ale tylko na chwilę.
- W takim razie macie zadanie domowe na święta. Opiszcie działanie zaklęcia znikającego. Dwie stopy pergaminu. To tyle.
Ostatnia lekcja przed świętami. Dobrze trafiłam, pomyślała Ginny.
- A teraz informacje. W tym roku zdajecie SUM-y, o czym na pewno wiecie. Dla osób z piątego i siódmego rocznika organizowany jest Bal Bożonarodzeniowy. Oczywiście jeśli chcecie, możecie zaprosić młodszego lub starszego kolegę lub koleżankę – kilka dziewczyn rozpromieniło się.
- Obowiązują szaty wyjściowe – kontynuowała profesor McGonagall. - Wiem, że niektórzy ich jeszcze nie mają, ale to nie problem. Organizujemy wyjście do Sklepu Madame Grace w Hogsmeade. Bal rozpocznie się o ósmej wieczorem w Boże Narodzenie, zakończy o północy, w Wielkiej Sali. Chcę, żebyście mieli partnerki, chłopcy. Powodzenia!
Ginny wraz z Lily zachichotały złośliwie.
- Tak, powodzenia. Ciekawe, którym się uda kogoś zaprosić – szepnęła Ginny.
- Ja tam nie zamierzam odmawiać. Byle mieli odwagę podejść – odpowiedziała Lily.
- Nawet Jamesowi? - tym pytaniem dziewczyna chciała wybadać koleżankę. Kto wie, jakie stosunki mają Lily i James teraz?
- Ale śmieszne. Dobrze wiesz, że go nie znoszę.
Nadal, dopowiedziała Ginny w myślach i zaśmiała się:
- A szkoda. Założę się, że będziesz jego pierwszą kandydatką.
Profesor próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogła. Pisk podnieconych dziewcząt, rozmowy na temat sposobów zaproszenia kogoś na bal, kombinacje, jak para z piątego roku, może zabrać parę z szóstego – to wszystko zagłuszyło słowa McGonagall.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, Ginny usłyszała jeszcze, że ma zostać w klasie.
- Panno Weasley! Co to ma znaczyć?
- Eee, co… pani profesor?
Kobieta podsunęła Gryfonce pergamin z listą obecnych osób. Nazwisko „Weasley” było podkreślone. Ginny przypomniała sobie, jak profesor szybko zapisała coś po wyczytaniu jej nazwiska.
- Nie pamiętam, dlaczego to zrobiłam. Masz jakieś sugestie?
- Jestem tą dziewczyną od Zmieniacza. Właśnie znowu się przeniosłam.
- Możliwe… Tak, twoje nazwisko chyba właśnie się pojawiło na tej liście. Mimo to… Jestem przekonana, że zawsze tu byłaś.
- Działanie zmieniacza – dziewczyna wzruszyła ramionami. - Też go nie rozumiem.
- Bardzo ciekawe. Cóż, Weasley… Baw się dobrze na balu!

Gdy Ginny wyszła z gabinetu, zdała sobie sprawę, że nie ma planu zajęć.
Pogrzebała chwilę w torbie i po chwili wyciągnęła zwitek papieru. Odetchnęła z ulgą.
- Przerwa na lunch – przeczytała. - Najwyższy czas!
- Czego chciała od ciebie McGonagall? - zapytała Dorcas, nakładając Ginny sałatkę.
- Nic ważnego właściwie. A wy, o czym gadałyście przed chwilą? Chociaż właściwie to wiem. Bal, prawda?
- Oczywiście – uśmiechnęła się Dorcas – Ciekawe kiedy Remus mnie zaprosi.
Ginny omal nie udławiła się kawałkiem tosta z masłem.
- Czekaj… Powiedziałaś: Remus? - spojrzała na Mary, szukając jakichkolwiek oznak zazdrości lub gniewu. Ta jednak całkowicie spokojnie odpowiedziała za koleżankę:
- Tak, coś ci nie pasuje? Natomiast ja jestem pewna, że Syriusz nie będzie się wstydził. Pewnie zrobi to widowiskowo.
Dorcas z Remusem? Syriusz z Mary?
Tego Gryfonka się nie spodziewała.
~*~
Śnieg przestał padać, ale temperatura nadal była niska.
Ginny obiecała sobie, że przemówi do rozumu kapitanowi drużyny Quidditcha. Mógłby odpuścić im trening przed świętami.
O tym, że jest ścigającą, dowiedziała się niedawno od Lily, kiedy zapytała się o niespodziewane pary. Dziewczyna uważała, że Mary i Remus byli zbyt podobni do siebie.
Syriusz potrzebował spokojnej i inteligentnej dziewczyny, innej od tych, które się za nim uganiały. Remus wolał pewne siebie osoby.
- Jestem ostatnia? - zapytała wesoło, wchodząc do szatni. Zorientowała się, że nie wie kto jest kapitanem, więc zwróciła się do wszystkich – Serio, nie było lepszej pory na trening?
- Było. Ale to nie tylko ja ustalam datę treningów, ostatnio wszyscy zgodziliście się na dzisiaj – odezwała się czarnowłosa, wysoka dziewczyna. Czyżby ścigająca Elizabeth Gray?
- Pogoda taka sobie, ale podczas meczu też może być źle. Czekamy jeszcze na Jamesa – powiedział potężny blondyn. - Jak zawsze.
Chłopak przyszedł mocno spóźniony. Sprawiał wrażenie niezadowolonego, kilka razy upuścił kafla i ani razu nie strzelił gola. To Ginny szło najlepiej. Dobrze współpracowała z Elizabeth, chociaż prawie wszystkie strzały obronił ten blondyn.
W przeciwieństwie do Jamesa, Ginny była szczęśliwa. Szybując w powietrzu czuła się wolna, oddychała powoli, delektując się mroźnym powietrzem. Płatki delikatnie opadały na jej rude włosy. Jej miejsce było tu, na miotle. Problemy znikły, nie było żadnego zmieniacza, nauczycieli, balu. Była tylko miotła i ona.
Prawie nie zauważyła końca treningu. Przebrała się w suche rzeczy i wyszła z szatni jako ostatnia. Jednak nie była sama. Na nią czekał James.
- Cześć, Ginny! - zaczął. - Widzę, że spodobał ci się trening.
- Tak – odparła powoli, próbując zgadnąć do czego Gryfon zmierza.
- Cóż – chłopak zaczął iść powoli w stronę zamku. - Chciałbym ci coś powiedzieć.
- Słucham cię.
- Tak sobie pomyślałem, że… - James odchrząknął. Ginny zastanawiała się czemu zwleka z wyznaniem, bo zwykle mówił wszystko prosto z mostu.
- Poszłabyś ze mną na bal?
Teraz to Gryfonkę zatkało na chwilę. Powiedziała szybko, to co pierwsze przyszło jej do głowy:
- A Lily się zapytałeś?
- Czemu? Wydaje mi się, że chcesz nas zeswatać – chłopak pokręcił głową i dodał – Tak, zapytałem. Odmówiła.
Ginny zaczęła się zastanawiać, czy też nie odmówić. Z wypowiedzi Gryfona wnioskowała, że trochę traktuje ją jak ostatnią deskę ratunku.
Tak, nie podoba mi się, że zaprosił najpierw Lily, pomyślała ze złością. Ale przecież James ma rację. To ja próbuję sprawić by byli ciągle razem. Boję się, że… za bardzo zmienię bieg historii.
- Pójdę – zdecydowała nagle. - Tak, pójdę. Tylko postaraj ubrać się porządnie.
Chłopak zaśmiał się cicho, niepewny czy to był tylko żart.
- Cieszę się – postąpił krok ku niej. Wyciągnął rękę i dotknął jej włosów. Strzepnął jeden płatek śniegu.
Ginny otrząsnęła się i cofnęła. James jakby trochę się zawstydził.
- Zmarzłaś – stwierdził. - Powinienem cię zaprosić przy gorącej czekoladzie, a nie tu - na zimnie.
- Zawsze możemy to nadrobić – uśmiechnęła się dziewczyna.
- W takim razie chodź do zamku – wziął ją za rękę. Nie protestowała.
~*~
Mieli szczęście.
Gorąca czekolada właśnie dzisiaj była serwowana do ciasta orzechowego.
Ginny jeszcze czuła cudowne ciepło rozchodzące się po ciele, kiedy wbiegała po schodach.
- Gdzie ciebie nosiło? - zainteresowały się od razu dziewczyny, kiedy weszła do Dormitorium.
- Byłam na treningu – Ginny wzruszyła ramionami.
- Reszta drużyny już dawno wróciła – zauważyła Mary.
- Mam partnera na bal – powiedziała krótko.
- Masz też piankę od czekolady na policzku – poinformowała ja Dorcas. Gryfonka szybko wytarła ją.
- Dzięki. Co z Wami?
- Syriusz załatwił to szybko.
- Remus jeszcze nie miał okazji. Chyba posiedzę trochę w bibliotece.
- Lily, a ty z kim idziesz?
Zielonooka wzruszyła ramionami i zrobiła tajemniczą minę. Podeszła do okna i popatrzyła w dal.
- Nie spodoba się wam. Poznacie go w dniu balu.
Lily wyszła. Dorcas i Mary zaczęły zastanawiać się kim jest jej partner albo czy Lily kłamie.
Ginny również zaczęła zżerać ciekawość. Zastanawiała się z kim może iść jej koleżanka. Dopiero paręnaście minut później, rozsądnie stwierdziła, że to nie jej sprawa i poszła poszukać Remusa w celu zaproponowania mu partyjki szachów..
Dorcas również się gdzieś wybrała.

W Dormitorium chłopaków Remusa nie było. Ginny pacnęła się w głowę. Dorcas pewnie siedzi w bibliotece, czekając na Remusa, który… chyba właśnie tam poszedł.
Już miała cicho wyjść, kiedy zauważył ją James.
- Ja już idę – wycofała się. - Chciałam tylko zagrać partię szachów z Remusem, ale go nie ma.
Zeszła do Pokoju Wspólnego.
James za nią. Z szachownicą.
Ginny westchnęła i usiadła z nim przy stole.
- Dobrze grasz w szachy? - zapytała.
- Nie za bardzo. Ale wiedz, że rozpoznaję szewskiego mata.
- Gramy o coś?
- Dobrze. Powiedz najpierw co ty byś chciała, jeśli wygrasz.
- Ty powiedz najpierw – poprosiła dziewczyna. W końcu umówili się, że napiszą na kartkach, co by chcieli i wymienią się nimi.
Zaczęli grać. Ginny skupiła się mocno na szachownicy. Chciała bardzo wygrać, nie tylko dla nagrody. Czuła potrzebę bycia lepsza od Jamesa.
Dziewczyna postanowiła trochę się rozluźnić. Czasami ryzykowała, ale tylko w przypadkach, gdy bardzo trudno było wymyślić dobrą obronę.
Zdecydowała się też na szybkiego mata, zamiast wolnego wybijania wszystkich figur.. Bała się, że potem może popełnić błąd.
Nie zauważyła jednego. Przesuwając wieżę, by ograniczała króla przeciwnika, odsłoniła swojego. A James był już na to przygotowany. Zamatował ją w kilku ruchach.
Podziękowali sobie i poszli do własnych Dormitoriów. Ginny otworzyła karteczkę chłopaka i… opadła ciężko na łóżko. Nie spodziewała się takiej treści.
~~~
Podobało się? - komentarz
Nie podobało się? - daj mi radę w komentarzu :)

Zaczarowani

Witches Broom