niedziela, 11 października 2015

Informacji porcja :)

Cześć!
Dla tych, którzy nie wiedzą:
1) Piszę nowe opowiadanie: KLIK!
2) Czterej Huncwoci i Ruda jest już na wattpadzie: KLIK
3) Mam fanpage na fb zapraszam: Klik!

Zapraszam serdecznie na wszystkie trzy strony :*
I jeśli czytasz teraz te opowiadanie to też komentuj. Cały czas tu jestem :)

sobota, 5 września 2015

Posłowie

Blog ma tylko 10 rozdziałów + Prolog + Epilog, więc czuję się zobowiązana wyjaśnić czemu tyle.
Dodatkowo ten post powstał po to, bym mogła podziękować tym, którzy byli ze mną od początku i tym, którzy dołączyli dopiero później.

Zaczęłam tę historię pod wpływem impulsu, tu wygrałam konkurs na miniaturkę, tu przeczytałam jakieś fajne fanfiction i doszłam do wniosku, że ja też chcę pisać.

Dlaczego tak krótko?
Pomysł miałam, wszystko sobie na rozdziały rozłożyłam. Początkowo planowałam 12 części, ale byłyby za krótkie.
Teraz zastanawiam się ile osób po prostu chciałoby dalej czytać, to co piszę, a ile uważa, że w porządnym opowiadaniu w dziesiątym rozdziale dopiero powinna się rozwinąć akcja.

Bloga założyłam, by się przekonać jak inni postrzegają to jak piszę. Widzę, że się spodobało :)
Nie spodziewałam się tylu czytelników. Teraz, gdy piszę to dzień po opublikowaniu Epilogu, mam 10 obserwatorów, 127 komentarzy i prawie 9400 wyświetleń. (Co z tego, że prawie połowa komów jest moja, jako odpowiedzi na komentarzy innych).
Dodajmy do tego 3 nominacje do LBA i wychodzi, że jednak umiem pisać :)

W każdym razie, chciałam przede wszystkim skończyć tą historię, a nie przedłużać jej.
Gdybym wiedziała, że historia się przyjmie, postarałabym się pociągnąć ten temat.
Teraz zacznę pisać coś nowego. Mam nadzieję, że chętnie to przeczytacie. Obiecuję, że w nowe opowiadanie włoże całe serce i będzie ono długie.

To teraz: podziękowania!

Dziękuję wszystkim, którzy czytali i komentowali <3
Szczególnie dziękuję:
  • Optimist, której komentarze były naprawdę długie :*
  • gabii w., która dużo komentowała i nominowała mnie do LBA
  • Emily Addams i oNyks Xyz, które były ze mną od początku
  • Oczywiście mojej kochanej becie - Pannie Drapelli *·*

    Mam nadzieję, że wpadniecie na nowego bloga: http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    Na koniec wstawiam moją pierwszą pracę w gimpie :)
    Chciałam zrobić z niej nagłówek, ale stwierdziłam, że ten szablon jest za ładny, by go zmieniać, a moja praca za brzydka ;)

    CREDITY: Nie mam pojęcia, więc podam wszystkie blogi, z których mam tekstury:
  • http://breatherain.blogspot.com/
  • http://breatherain.blogspot.com/
  • http://rose-perdu.blogspot.com/

piątek, 28 sierpnia 2015

Epilog

Wreszcie zakończyłam te opowiadanie. Moje pierwsze.
Chciałabym Was prosić, jeśli przeczytaliście całą historię, nawet jeśli nie komentowaliście, prosze Was o jeden komentarz tutaj. Może to być opinia o blogu, może być nawet zwykła kropka. Chcę wiedzieć ilu miałam czytelników.
Nieważne czy przeczytaliście to dzisiaj, za miesiąc czy za dwa lata. Zostaw za sobą ślad, proszę :*
Odpowiadając na pytanie Optimist: Będę pisać kolejne fanfiction.
Na notkę informacyjną i końcową zapraszam wszystkich 1 września.
Nie przedłużając, zapraszam na epilog, który jest krótki i taki ma być ;)

~~~

Było upalne lato. Ginny tylko w krótkich spodenkach i bluzeczce bez ramiączek przygotowywała obiad. Właściwie mogła kazać to zrobić skrzatowi, ale póki co lubiła gotować posiłki dla męża.
- Dla męża – powtórzyła z lubością. Od niecałych dwóch tygodni mogła mówić do Harry'ego: mąż. A on do niej: żona. To było wspaniałe.
Harry był w pracy. Jako auror miał dość dużo roboty, ale jego zarobki były wysokie. Ginny mogła więc nie pracować. Hobbystycznie zajmowała się dziennikarstwem. Od czasu do czasu pisała teksty dotyczące Quidditcha, a czasami nawet grała amatorskie mecze.
Teraz jednak była wolna od wszelakich zajęć.
Spojrzała na zegarek. Za parę minut miała do niej wpaść Hermiona, która podobno miała jakąś ważną sprawę.. Jej przyjaciółka pewnie bardzo się śpieszyła, kiedy pisała wiadomość, bo pismo było dosyć niezgrabne.
Młoda pani Potter podeszła do drzwi. Szatynka zwykle się nie spóźniała, a Ginny wprost zżerała ciekawość, o co może chodzić.
W tej samej chwili w ich salonie coś załomotało. Rudowłosa szybko przeszła do tego pokoju. Z kominka właśnie wychodziła zdenerwowana i kaszląca Hermiona.
- Witam, Ginevro Potter – uśmiechnęła się krzywo. Wiedziała, że jej przyjaciółka lubi jak mówi się do niej po nowym nazwisku.
- Cześć! - przytuliły się na powitanie. - Myślałam, że nie lubisz podróżować proszkiem Fiuu.
- Zgadza się, nie lubię tego– wyznała Hermiona. - Jednak dzisiaj zagapiłam się, a nie chciałam przyjść za późno.
- Mogłaś się teleportować.
- Wiem, ale muszę się przyzwyczaić. Praca w ministerstwie wymaga różnych środków transportu.
Hermiona od roku pracowała w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów i szło jej bardzo dobrze. Nie awansowała jeszcze ze względu na krótki staż, ale wszystko było na jak najlepszej drodze by zrobiła karierę.
- Siadaj, proszę – rudowłosa zaprosiła przyjaciółkę na kanapę. - Fimka! Przynieś nam coś zimnego do picia!
Skrzatka zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a Ginny zaśmiała się widząc minę Hermiony.
- Nie martw się, traktujemy ją bardzo dobrze. Ty chyba nigdy nie będziesz miała skrzata domowego, prawda?
- Jeszcze nie wiem. Przejdźmy jednak do sedna sprawy – szatynka starała się ukryć swoje podekscytowanie, ale widać było, że aż kipi z niecierpliwości.
- Ostudź swój zapał – zażartowała młodsza, kiedy Fimka przyniosła napoje. Hermiona pociągnęła kilka łyków, a pani Potter usiadła wygodniej i poprosiła: – Teraz mów.
- Pamiętasz Złoty Zmieniacz Czasu?
- Oczywiście – Tej przygody nie mogła zapomnieć, mimo że się starała. Teraz była ciekawa, co w związku z tym odkryła Hermiona.
- Jak wiesz, prowadziłam badania również nad innymi przedmiotami. Udało mi się też odkryć Platynowy Globus! - szatynka zrobiła przerwę, najwyraźniej chciała pomnożyć ciekawość przyjaciółki. Ginny miała nadzieję, że nie będzie musiała wysłuchiwać dokładnego opisu tego globusa. Na szczęście Hermiona zaczęła już opowiadać o najważniejszej sprawie:
- Ministerstwo Magii stworzyło Departament Magicznych Przedmiotów. Chcieli dodać „z Bajek” albo „Nieistniejących”, ale nie brzmiałoby to poważnie. Dobra, teraz uważaj. Zostałam szefową tego działu!
- Gratuluję! - rudowłosa rzuciła się przyjaciółce na szyję.
- Uważam, że ty też powinnaś dostać tam posadę. W końcu przyczyniłaś się bardzo do naszych badań nad Zmieniaczem.
Dziewczyna spoważniała. Nie, nie chciała takiej pracy.
- Nie, dzięki – starała się odmówić kulturalnie. - Naprawdę, to nie dla mnie. Poza tym mam niemiłe wspomnienia z magicznymi przedmiotami.
Hermiona starała się namówić koleżankę do tej posady przez jeszcze kilkanaście minut, ale Ginny nie ugięła się.
- Dobrze. Przecież nie będę cię zmuszać. Ale od premii się nie wymigasz. Dostaniesz specjalną nagrodę za ułatwienie badań nad magicznym przedmiotem. Proszę, tu masz oświadczenie – to mówiąc, podała jej plik kartek i długopis.
- Serio, 1000 galeonów za coś takiego? Przecież ja właściwie nic nie zrobiłam.
Ginny szybko skreśliła ostatnie zero w kwocie i podpisała się zamaszyście.
- Proszę – oddała kartkę – teraz nie możesz nic zmienić, bo oskarżę cię o zmienianie treści umowy po podpisaniu.
Hermiona westchnęła.
- Dobrze, ja już lecę – uśmiechnęła się. - Mam parę innych spraw.
- Cześć – pożegnały się uściskiem. Ginny podała szatynce garstkę proszku Fiuu, ale ta odmówiła.
- Dzięki, ale deportuję się. Raz dziennie mi wystarczy.
- Pa!
Oprowadzała Hermionę wzrokiem, kiedy ta szła przez ogród i w końcu zniknęła.
Była zadowolona z podjętej decyzji. O Zmieniaczu Czasu wolała na razie zapomnieć…

wtorek, 25 sierpnia 2015

Dwie nominacje do LBA!

Wow! To już druga nominacja :)
Nominowała mnie gabii w. z bloga: http://nicniezdarzasiedwarazytaksamo.blogspot.com

  Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”.
    Jest przyznawana dla blogów jeszcze nie rozpromowanych, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia.
    Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała.
    Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


             1. Ulubiona/e  ksiązka/i?
Dzięki za możliwość wymienienia kilku ;)
Harry Potter, Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy, Dary Anioła, Igrzyska Śmierci, Niezgodna, Rywalki, Gwiazd Naszych Wina…

             2. Ulubiony/e  film/y?
Gwiezdne Wojny ;)

             3. Ulubiony serial?
Nie oglądam telewizji, więc serialów też nie.

             4. Masz rodzeństwo?
Tak, mam młodszą siostrę.

             5. Zwierzątko?
Niestety nie mam, ale chciałabym mieć świnkę morską.

             6. Od kiedy jesteś potterhead?
Jestem Potterhead od czterech lat.

             7. Z skąd pomysł na taki temat bloga ?
Po prostu wymyśliłam motyw Złotego Zmieniacza Czasu. Myślałam, że bardzo oryginalnie, ale teraz wiem, że to popularny wątek :)
Najpierw chciałam przenieść Hermionę, ale potem zdecydowałam się na Ginny.

             8. Ulubiony paring z HP?
Lubię Charry, Huna i Hinny :) Ostatnio polubiłam też Fremione, Dramione, Blinny i Hansy ;)

             9. Co myślisz o moim blogu?
Nie wiedziałam, że piszesz, więc teraz przeczytałam prawie cały.
Pomysł bardzo fajny :) Niestety są błędy.

             10. Czytałaś cały tom HP?
Wszystkie tomy po kilka razy przeczytałam :)

             11. Spodziewałaś się nominacji?
Nie. Naprawdę mnie zaskoczyłaś, bo nie wiedziałam, że piszę tak dobrze, że już dwie nominacje dostałam ;)

Trzecia nominacja:
Liseq z bloga: http://emily-fox-life-in-hogwart.blogspot.com

1. Lubisz czytać książki czy wolisz oglądać filmy? Dlaczego?
Czytać książki :) Mogę sama wyobrazić sobie wygląd bohaterów czy przebieg jakieś sceny. Dopiero potem lubię oglądnąć ekranizację i porównać sobie.

2. Jaki jest Twój ulubiony bohater z HP?
Lubię Hermionę, Ginny i bliźniaków :) Jednego trudno wymienić.

3. Twój ulubiony owoc?
Arbuz! *·*

4. Czy już teraz uważasz że nie umiem wymyślać pytań? xD
Heh, tak xD Po ostatnim pytaniu, ale dwa pierwsze bardzo dobre. I to też ;)

5. Jakiego koloru masz włosy?
Brązowe.

6. Twoja ulubiona część HP?
Lubię „Więźnia Azkabanu” , „Zakon Feniksa” i „Insygnia Śmierci”.

7. Grasz na jakimś instrumencie?
Nie, nie gram, ale śpiewam.

8. Uprawiasz jakiś sport?
Tak, lekkoatletykę i szachy.

9. Jakie jest Twoje ulubione zwierzę?
Delfin i świnka morska ^·^. Niestety nie mam żadnego zwierzątka.
 
10. Mieszkasz w mieście czy na wsi?
W mieście i to dość dużym.

11. Gdzie byś chciała wyjechać na wakacje?
Do Paryża! Zdecydowanie :)

Dziękuję serdecznie, bo trzech nominacji to ja się nie spodziewałam.
Nie nominuję nikogo, bo 11 świetnych blogów wymieniłam w poprzedniej nominacji, całkiem niedawno, więc…

No to do piątku :) Dodam wtedy epilog ;)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 10.


To ostatni rozdział mojego opowiadania.
Będzie jeszcze epilog i notka ode mnie na zakończenie :)
Tą część dedykuję:
 - Wszystkim, którzy czytali i komentowali.
 - Tym, którzy nie czytali, ale komentowali ;) - przynajmniej cię cieszyłam, że ktoś czyta.
 - Tym, którzy czytali, ale nie komentowali.
Epilogu możecie się spodziewać 26.08, chyba, że będzie dużo komentarzy(=dużo osób które czekają na rozdział), to dam wcześniej :)
~~~

Powoli opadała w nicość. Czuła tylko chłodny wiatr muskający jej ciało. Nie odczuwała jednak zimna, strachu ani niepokoju. Właściwie to nawet się odprężyła…
Jednak to się szybko skończyło.
Upadła na twardą ziemię. Zdziwiona rozejrzała się uważnie po okolicy. Nadal była w pobliżu Hogwartu, ale śniegu nie było widać. Za to ogień, gruz, pył i błyski złowrogich zaklęć były wszędzie.
Jeden rzut oka na zamek i Ginny zrozumiała gdzie jest. Mogła nawet podać dokładną datę: 2 maja 1998 rok. Bitwa o Hogwart.
Nagle
coś eksplodowało .
Wielka ściana waliła się, a ona dostrzegła rudą czuprynę w tumanach kurzu.
„Fred”, pomyślała, a serce zabiło jej mocniej.
- PROTEGO! – wrzasnęła pierwsze co przyszło jej do głowy, unosząc różdżkę. Nie zastanawiała się, skąd ją ma. Zadziałała instynktownie, wiedziona myślą, że musi chronić brata.
Nie wierzyła w to co się potem stało. Ściana stanęła, kurz opadł, wszyscy znieruchomieli. Wszyscy oprócz jej. I Freda. Wokół rodzeństwa pojawiła się jakby olbrzymia bańka, odgradzająca ich od świata.
Ginny potrzebowała kilka minut by połapać się w sytuacji.
- Fred – wyszeptała z trudem. - Uratowałam cię!
Rzuciła mu się w ramiona. Objął ją mocno, ale po chwili odsunął.
- Nie. Nie uratowałaś.
- Ale…
- To tylko zmieniacz.
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Fred tłumaczył dalej:
- Zmieniacz cofnął cię w czasy Huncwotów. Wiedział, że jest to ci bliski okres. Może dlatego, że żyli wtedy rodzice
Harry'ego? Ze mną też jest powiązany. W końcu co ja bym zrobił bez Mapy Huncwotów?
Nie zaśmiała się.
- Naprawdę się tam przeniosłaś. Ale nikt cię nie będzie pamiętał. Znikniesz z ich życia, tak jak się pojawiłaś. James powróci do adorowania Lily, zniknie piąte łóżko z sypialni dziewcząt. Ale tego co się teraz dzieje nie nazwałbym rzeczywistym.
- To się dzieje naprawdę czy tylko w mojej głowie? -
Ginny zastanawiała się o co chodzi.
- Ależ oczywiście, że dzieje się w twojej głowie, ale skąd wobec tego wniosek, że nie dzieje się naprawdę? Zresztą zapytaj Harry'ego, on ma wprawę w rozmawianiu ze zmarłymi. Chciałbym przekazać ci jedno, Ginny. Nie uratowałaś mnie. Ja nadal nie żyję. Ale powinnaś to zaakceptować. Ludzie umierają, ci najlepsi też. Ciesz się życiem, nie rozpamiętuj tego. Poznałaś Dorcas, Lily i Huncwotów. Oni też zginęli. Ale mieli wspaniałe życie. Myśl o tym.
Carpe Diem , chwytaj dzień, żyj chwilą.
- Kocham cię.
- Wiem. Ja też Cię kocham Ginny. Zrozumiałaś już?
- Zmieniacz Czasu wypełnił swoje zadanie – uśmiechnęła się po raz pierwszy od godziny. Wzięła
złoty przedmiot w swoje ręce.
I ostatni raz przeniosła się w czasie.
~*~
- James? - zamrugała, widząc nad sobą czarnowłosą postać w okularach. Po chwili zauważyła zielone oczy.
- Co? - zapytał kompletnie ogłupiony Harry. Ginny z pomocą Gryfona poniosła się z podłogi, na której wylądowała. Poczuła wyrzuty sumienia, kiedy zorientowała się, że najpierw pomyślała o Jamesie, a nie o swoim chłopaku. Żeby jakoś to naprawić szybko pocałowała Harry'ego.
- Tęskniłam – powiedziała, gdy oderwali się od siebie.
- Ja też. Specjalnie przyjechałem tutaj z Ronem. Martwiłem się.

- Ginny! Co ty sobie… jesteś?!…tak się…co to miało…jak?…gdzie?!…dlaczego?
W tym momencie do dormitorium wpadli: Hermiona, Ron i Luna.
Wszyscy tłoczyli się wokół niej. Została zasypana uściskami i pytaniami. Każdy chciał ją dotknąć, przytulić i nawrzeszczeć na nią.
- Spokój - zarządziła Hermiona - Dajmy jej ochłonąć przed wywiadem.
- Wywiadem? - przeraziła się Ginny.
- Oczywiście – powiedział spokojnie Harry. - Za drzwiami stoją reporterzy przynajmniej trzech magazynów.
- Ej, ale… serio?
- Nie. Utrzymaliśmy to w tajemnicy. Ale nam musisz opowiedzieć wszystko. W końcu nikt nie pozwolił ci dotykać cudzych przedmiotów – odezwała się Hermiona.
- Nie mam zamiaru niczego ukrywać – ruda wzruszyła ramionami. Opowie im wszystko, co jest związane ze złotym przedmiotem. A o reszcie spraw? O pocałunku nie miała zamiaru wspominać.
- Najpierw może wy coś wyjaśnicie ? Na przykład dlaczego stoicie tu wszyscy akurat wtedy, gdy wróciłam?
- Jedną z nielicznych informacji, którą uzyskałam o Zmieniaczu, jest czas działania – wyjaśniła Hermiona. - To dokładnie 169 godzin. Wiecie o co chodzi z tą liczbą, prawda?
Odpowiedziały jej zdezorientowane spojrzenia. Szatynka westchnęła i kontynuowała:
- Tylko ja chodziłam na numerologię ? To druga potęga trzynastki. W każdym razie jeśli dokładnie po stu sześćdziesięciu dziewięciu godzinach nie wróciłabyś to oznaczałoby, że… że utknęłaś tam na zawsze i nie powrócisz już do nas. Co ty masz nam do powiedzenia? - zwróciła się do Ginny.
- Myślę, że to mi należą się wyjaśnienia – młodsza Gryfonka wstała i skrzyżowała ręce na piersiach. - W końcu to przez twój dziwny drobiazg mogłam utknąć w czasach rodziców Harry'ego.
- O, tam byłaś? - zdziwił się
wymieniony . - Dobra, myślę, że powinnaś jej coś opowiedzieć, Hermiono. Ginny wypowie się później.
- Może na początek – dziewczyna rzuciła wdzięczne spojrzenie Harry'emu - czemu miałaś coś tak niebezpiecznego w torbie?! W dodatku rozpiętej.
- Była dokładnie zamknięta – zaprotestowała szatynka. - Co może oznaczać, że Zmieniacz sam cię wyszukał… Powróćmy do tematu. Pamiętacie opowieść o trzech braciach?
- Mielibyśmy zapomnieć… – mruknął Ron.
- Wymienione w baśni Insygnia Śmierci okazały się prawdziwe… A co jeśli inne
mityczne przedmioty też istnieją? Przez te wakacje przeczytałam dużo mało znanych bajek i natrafiłam na opowiadanie o Złotym Zmieniaczu Czasu. Wyszukałam mnóstwo informacji – wszystko wskazywało na to, że ta rzecz istnieje. Zdobyłam go i pod okiem profesor McGonagall rozpoczęłam badania. Jako, że chciałam wrócić na siódmy rok nauki, a McGonagall jest nauczycielką tutaj, zabrałam Zmieniacz do Hogwartu. Nie zdawałam sobie sprawy, że on chce ciebie, Ginny.
- Chwila – rudowłosą coś tknęło – dlaczego akurat profesor McGonagall?
- Ponieważ… Pamiętałam, że kiedyś… spotkałam się z tym terminem. Miałam nadzieję, że uda mi się przypomnieć okoliczności. Dzień dobry, panno Weasley. Dawno panny nie widziałam. Czy może mi panna wytłumaczyć, gdzie panna była?
Kobieta ze sztywnym kokiem na głowie weszła do pokoju.
- Właściwie to byłam z panią, pani profesor – widząc zdziwione miny pozostałych, dodała: - Chyba rzeczywiście powinnam wam opowiedzieć.

Zdała relację z całej podróży w czasie. Starała się mówić najkrócej jak się da. Powtórzyła historię opowiedzianą przez Gretę i powiedziała, jak Zmieniacz się z nią kontaktował. Opisała też zachowanie profesor McGonagall, która słuchała z zaciekawieniem.
- Wygląda na to – zakończyła wypowiedź – że Zmieniacz Czasu nie zdołał zatrzeć wszystkiego z pani pamięci.
Albo on jest doskonały, albo pani jest niezwykła .
Hermiona pokiwała głową zamyślona. Zanotowała wszystkie fakty dotyczące badanego przedmiotu, które zdołała wyłapać z opowiadania Ginny. Niektóre wątki pozostawiały wątpliwości, ale inne dopiero teraz zaczęły mieć sens.
- Zaraz, zaraz. Gdzie jest ten Zmieniacz? - zainteresowała się Luna, odzywając się po raz pierwszy od powrotu koleżanki.
-
Ups. Gdzie ja go położyłam?! - przeraziła się Ginny.
-
Accio Zmieniacz Czasu – zawołał Ron. Nic się nie stało.
- Czekajcie… jest na mojej szyi. Przecież go nie wkładałam na siebie – zdziwiła się rudowłosa. Hermiona zapisała coś w notatniku:
- Wygląda na to, że nie działają na niego zaklęcia, a przynajmniej
Accio. Podejrzewam, że nas się boi i dlatego jest na szyi Ginny.
- Prawie jak jakieś żywe stworzenie – parsknął Ron.
- Też odniosłam takie wrażenie – przyznała jego siostra. Harry odchrząknął:
- Dobra, wy tu główkujcie, a Ginny chyba już Wam wszystko opowiedziała. Podejrzewam, że jest zmęczona, nie ? Poza tym reszta szkoły będzie zdziwiona nagłym pojawieniem się jej w szkole. Odprowadzę ją do skrzydła szpitalnego. Może pani Pomfrey jej coś da, a jakby co, to Ginny przebywała tam cały czas. Genialne, nie?
- Nie za bardzo. Ale idź z nią – odezwała się Hermiona, nie podnosząc wzroku zza zapisków.
Ginny nie sądziła, żeby chodziło tylko o odprowadzenie jej do skrzydła, ale chętnie wyszła z Gryfonem. Kiedy opuścili Pokój Wspólny, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Miała dosyć tego wypytywania o wszystko. .
- Co by Ci poprawiło humor? - zapytał Harry obejmując ją. - Chyba, że chcesz iść do skrzydła szpitalnego, ja ci tego nie bronię.
- Wyjście na dwór – odpowiedziała. - Najchętniej to bym polatała trochę.
To zawsze ją odprężało. Chłopak roześmiał się.
- Ja też. Ale nie mam miotły. Myślę, że ty też nie masz jej przy sobie, a gdybyś teraz wparowała do Dormitorium i wzięła stamtąd swojego Zmiatacza, reszta raczej nie dałaby się nabrać, że jest to twoje niezbędne zaopatrzenie do skrzydła szpitalnego.
- Z pewnością. Harry, masz może przypadkiem Mapę Huncwotów przy sobie?
- Przypadkiem mam. A o co chodzi?
- Mam pewien pomysł…

~*~
Kwadrans później siedzieli w Pubie pod Trzema Miotłami.
- To było nierozsądne. Właściwie po co mówiłeś, że będę w skrzydle szpitalnym? - Ginny to gryzło. To kłamstwo nie miało żadnego sensu.
- Sam nie wiem. Po prostu przyszło mi to do głowy.
- Nigdy mi nie opowiadałeś więcej o Mapie Huncwotów – przypomniała sobie dziewczyna. - Na przykład skąd te pseudonimy.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to ci opowiem – wzruszył ramionami chłopak. - Kiedyś… Z resztą ich poznałaś. Huncwotów. Prawda?
Przytaknęła. Wiedziała już o co chodzi Harry'emu.
- Jaki był mój ojciec?
- W porządku – ostrożnie dobierała słowa. - Lily… twoja mama nadal go nie znosiła, bo dręczył Snape'a. Był dobrym graczem w Quidditcha… to już pewnie wiesz, ale był ścigającym. Harry, ja…
Urwała. Jednak po chwili zebrała w sobie całą swoją gryfońską odwagę i kontynuowała:
- Byliśmy razem na balu. I doszło między nami do czegoś…
Twarz chłopaka stężała.
- Do czegoś więcej?
- Nie – zaprotestowała szybko. - Ja go tylko pocałowałam. Przepraszam. Właściwie tylko dlatego, że to była jego wygrana.
Poczuła się lepiej, kiedy to powiedziała. Miała nadzieję, że Harry nie będzie miał wielkich pretensji.
- Kurczę , własny ojciec odbił mi dziewczynę – zaśmiał się Gryfon. - W porządku.
- Kocham cię.
Przytulił ją.
Pozostali wtuleni w siebie, przez jeszcze długi czas…

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Notka informacyjna + głosowanie!

Hej :D
Rozdział cały czas czeka na zbetowanie.
Przy okazji: na grupie Fanfiction Potterowskie jest konkurs na blog miesiąca. Jeśli spodobało Ci się moje opowiadanie… może zagłosujesz?
https://www.facebook.com/groups/695402693872657/permalink/902715396474718/

czwartek, 13 sierpnia 2015

Ocena mojego bloga…

Hej!
Rozdział dodam 17.08 :) Prawie na pewno, bo mam już napisany i tylko czeka na zbetowanie ;)
W międzyczasie zapraszam Was na ocenialnię blogów: Słowa Na Ostrzu, gdzie pojawiła się ocena mojego bloga.
Podzielacie ich opinię?
Może ktoś również podda swój blog pod ostrze tej ocenialni? (Dobra, wiem, że to niegramatycznie ułożone zdanie).
Do zobaczenia w poniedziałek! Tak, też się nie mogę doczekać :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 9.


Rozdział dedykuję:
 · mojej becie, która pośpieszyła się i zbetowała wcześniej rozdział. Czytajcie jej bloga (jest w zakładce Linki)
 · mojej siostrze, z którą dzielę się pomysłami i która miała ostatnio 11 urodziny (sowa przyleci za rok).
To teraz zapraszam do czytania :)
Chcę tylko dodać, iż wiem, że pierwsza część rozdziału jest kompletnie nieudana, ale usunięcie jej spowodowałoby wielkie dziury w fabule.
Dziękuję za komentarze :)
(Jeśli jesteś na telefonie, włącz szablon, bo inaczej nic nie zobaczysz - biała czcionka)
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siódme piętro.

Zrozumiała jaki jest cel tej wędrówki.
- Tego pokoju jeszcze nie widziałaś – oznajmił z tryumfem James i zaczął chodzić tam i z powrotem przed ścianą.
- Widziałam – zaprzeczyła głośno dziewczyna. Ognista Whisky dodała jej śmiałości, ale nie wypiła za dużo, więc umysł Gryfonki pozostał jasny. Albo prawie jasny. Na chwilę przestraszyła się, że wyjawi za dużo, ale niepokój szybko zniknął.
Pokój Życzeń otworzył się. Ginny ujrzała małe, przytulne pomieszczenie z bordowymi ścianami. Zasłony w oknach były zaciągnięte, a światło pochodziło tylko z kilkunastu świeczek umieszczonych w różnych miejscach. Na okrągłym stoliku stało około piętnastu butelek Ognistej Whisky. Jednak pierwszą rzeczą, która się Gryfonce rzuciła w oczy, było łóżko. Duże podwójne łoże. Szybko skojarzyła fakty.
James podszedł do niej, wręczając jej butelkę. Odtrąciła jego rękę, flaszka spadła i rozbiła się. Płyn rozlał się po podłodze.
- Chcesz mnie upić? - krzyknęła trochę histerycznie. Chłopak położył ręce na jej biodrach.
Wyrwała się i podbiegła do drzwi. Były zamknięte.
Kiedy Alohomora nie pomogła, rzuciła jakieś mocne zaklęcie rozwalające. Zadziałało. Dziewczyna wybiegła z pokoju.

Odetchnęła głęboko kilka razy, opierając się o ścianę. Coś w niej pękło. Osunęła się na podłogę, ukryła twarz w dłoniach i rozpłakała się. Zwykle trzymała się twardo, ale tym razem było inaczej.
Zawiodła się na Jamesie. Nie miała wątpliwości do czego zmierzał…
Ktoś cicho się do niej zbliżył.
Podniosła wzrok. Był to właśnie James. Odruchowo odsunęła się kilka centymetrów od niego.
- Spokojnie – uniósł ręce i usiadł metr od niej. - Nie dotykam cię, nie zbliżam się do ciebie. Pozwól mi tylko wyjaśnić. Ja nie chciałem…
- A to łóżko znalazło się tam przez przypadek?! I planowałeś mnie upić!
Chłopak nie znalazł na to odpowiedzi.
- Przepraszam – powiedział po chwili. Ginny milczała. - Zapomnijmy o wszystkim. Zachowałem się no… źle…
Dziewczyna miała ochotę parsknąć śmiechem. Źle? Słabe określenie.
- Nic między nami nie zaszło. Jesteśmy tylko… Hm… kumplami. Okay? - zapytał z nadzieją w głosie. Nie odpowiedziała. Zgoda na to nie chciała jej przejść przez gardło.
„Łatwo mu mówić, zapomnieć” - myślała. Z drugiej strony bardzo chciała mu wybaczyć. Pokiwała powoli głową.
- Okay – wykrztusiła z trudem.
- To jako kolegę… koleżankę, zapraszam cię jutro na dziewiątą. Spotkajmy się w Wielkiej Sali. Razem z chłopakami chcę ci coś pokazać.
- Nie obiecuję, że przyjdę, ale może? - odeszła. Jak ma zapomnieć? Za każdym razem, kiedy będzie patrzyła na Jamesa, myśl o tym będzie powracać. Nagle przystanęła. Zorientowała się, że po raz pierwszy przez dłuższą chwilę nie myślała o Zmieniaczu.
Już niedużo czasu jej zostało. Czuła to wyraźnie. Następna wędrówka w czasie będzie jej ostatnią.

~*~

Ginny obudziła się wcześnie. Zmęczone po zabawie do późna dziewczyny jeszcze spały. Pomysł Jamesa był o tyle dobry, że o dziewiątej mało osób będzie już na nogach. Idealna pora na spotkanie bez przeszkadzających ludzi, chociaż Gryfonka wolałaby jeszcze pospać.
W Wielkiej Sali, która odzyskała swój dawny wygląd, było mało osób. Większość z nich stanowili pierwszoklasiści, którzy nie brali udziału w balu.
Ginny podeszła do chłopaków siedzących już przy stole.
- Cześć – powiedziała, nie patrząc na Jamesa. - Trudno było wcześnie wstać?

- Trochę – ziewnął Syriusz. - Balowałem do późna. Za to Rogaś wrócił wcześniej. Ktoś wam popsuł zabawę?
Gryfonka zaczęła zastanawiać się czy Syriusz wiedział coś o zamiarach Jamesa.

- Lepiej się pośpiesz – poradził James. - Chcę, żebyśmy zdążyli, zanim pół zamku zwali się nam na głowę.
Tym razem dziewczyna nie domyślała się o co chodzi. Zżerała ją ciekawość, to fakt, ale nie miała pojęcia co chłopcy mogą jej pokazać. Inna sprawa, że dużo o tym nie myślała. Głównie rozpamiętywała poprzedni wieczór. Zjadła szybko owsiankę. James polecił Peterowi wziąć tosta na drogę, żeby szybciej skończył śniadanie.

Weszli do pustej, ciemnej sali. James wyjął różdżkę, szepnął „Lumos”, a potem wypowiedział, wyciągając jakiś papier z kieszeni:
- Przysięgam uroczyście, że knuję coś niedobrego – chwilę studiował kartkę. Ginny rozpoznała Mapę Huncwotów, którą pokazał jej Harry. - Nikogo nie ma w pobliżu.
Po chwili spojrzał na Gryfonkę i zorientował się, że właśnie zdradził ich tajemnicę.
- E… to właśnie chcieliśmy ci pokazać.
- Chcieliśmy? - zdziwił się Syriusz. - Nie przypominam sobie. To ty podjąłeś tą decyzję.
- Właściwie to czemu? - chciał wiedzieć Remus. - Ona zaraz powie o tym McGonagall albo komuś innemu.
- Hej! - zawołała Ginny. - Ja nadal tu jestem.
Powoli zaczęła rozumieć, czemu James chciał jej pokazać mapę. Pokazał jej, że na nią liczy, pragnąc odzyskać zaufanie dziewczyny. Ginny doceniła ryzyko.

- To mogłoby nas pogrążyć. Zaraz zapyta skąd nasze pseudonimy… - Peter zakrył ręką usta.
- Brawo, Glizdek – mruknął Syriusz.
- Brawo, Syriuszu – powtórzył Remus. - Była szansa, że nie zauważyła tych ksywek, ale teraz kiedy nazwałeś Petera Glizdogonem…
- Ginny nadal tu jest – przypomniał James. - I… nie wydaje mi się, żeby miała zamiar nas wydawać.
- To skąd wasze pseudonimy? - uśmiechnęła się szeroko rozbawiona Gryfonka. O ile Mapę Huncwotów Harry jej pokazywał, to skąd wzięli się: Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz nie wiedziała.
- Nie musisz o tym wiedzieć – odpowiedział wymijająco James. Chyba zaczynał dostrzegać ryzyko.
- Odmawiasz mi? - to jej się nie podobało. - W takim razie chyba pójdę do McGonagall, żeby zabrała wam mapę. Może ona zgadnie skąd wasze przydomki.
Zrobiła krok w stronę drzwi. Remus prychnął z niezadowoleniem.

- Lunio jest wilkołakiem – wyznał niechętnie okularnik.
- Proszę dalej. O tym już dawno wiemy.
- Wiecie? - zdziwił się Lupin.
- Tak, jesteśmy na tyle inteligentne, że się domyśliłyśmy. Kontynuuj James.
- Ech... Lepiej żeby poszła do McGonagall z mapą niż z informacją kim jesteśmy – odezwał się Syriusz. Ginny poczuła się zraniona – nie ufają jej.
- Jesteśmy animagami – powiedział Potter jakby nie słyszał przyjaciela. - Ja jestem Rogacz, Syriusz to Łapa, a Peter jest Glizdogonem.
- Dość. Na serio, nie powinna wiedzieć więcej – przerwał Remus, po czym umilkł, kiedy usłyszał kroki za drzwiami. Do sali weszła profesor McGonagall.
- Co wy tu robicie?
- Em… - zaczęła Ginny, odwracając jej uwagę od Jamesa, żeby ten mógł szybko schować mapę. - Chcieliśmy porozmawiać, w Wielkiej Sali dużo osób je śniadanie, a w dormitorium jeszcze niektórzy śpią i…
Kobieta machnęła ręką, przerywając wywód dziewczyny.
- Możliwe. Ale lepiej wyjdźcie stąd, bo jeszcze ktoś pomyśli, że coś knujecie – obrzuciła chłopaków podejrzliwym spojrzeniem i wyszła z klasy.
Gryfonka również opuściła salę, jednak wcześniej obdarzyła chłopaków spojrzeniem mówiącym: „Widzicie, mogliście na mnie liczyć”.
Rzeczywiście, Huncwoci mieli wiele na sumieniu. Niezarejestrowani animadzy, wilkołak i… co jeszcze? Niebezpiecznie. Dużo ryzykowali, zdradzając jej tę tajemnicę.
Postanowiła, że wypyta o to Harry'ego, jak wróci.
Właśnie – jak wróci.
Pobiegła do dormitorium.

Zmieniacz czasu leżał tam gdzie powinien, czyli głęboko schowany w torbie. Kiedy Ginny odszukała go, wokół przedmiotu ujrzała złotą poświatę. „Dziś” - zabrzmiało w jej głowie. „Wieża Astronomiczna”. Zmieniacz najwyraźniej starał się jej pomóc. Może stwierdził, że sama nie da rady?
Dziewczyna ze zdumieniem spostrzegła, że zaczęła myśleć o tym złotym drobiazgu jak o żywej osobie. W każdym razie, magiczny przedmiot był zdecydowanie niezwykły.
Wyposażenie, szaty, wskazówki, mydlenie oczu innym – wyliczała w myślach. Nie rozumiała już nic. Postanowiła skupić się na ostatniej wiadomości. Wyglądało na to, że wreszcie wróci do domu. Tak długo na to czekała, ale teraz gdy w końcu jej się to uda, poczuła żal. Właściwie to nie chciała opuszczać tego miejsca. Zdążyła polubić tutejszych uczniów i miała ochotę pobyć z nimi dłużej. Jednak jeśli oznaczałoby to zostanie w tych czasach… bez wątpienia wybrałaby powrót do siebie. Nie miała pewności czy działanie zmieniacza jest ograniczone w czasie, więc wolała nie ryzykować. Nałożyła złoty łańcuszek na szyję i wyszła z dormitorium. Kiedy przelazła przez Portret Grubej Damy, przypomniała sobie o jeszcze jednej sprawie. Była komuś coś winna.

Nie zważając na marudzenie portretu, weszła z powrotem. Rozglądnęła się uważnie po Pokoju Wspólnym. Poczuła ukłucie w sercu, kiedy spoglądnęła na roześmiane Lily i Mary. Chciałaby pożegnać się z nimi, ale wymagałoby to za dużo tłumaczeń. Chętnie zagrałaby jeszcze raz w szachy z Remusem albo powłóczyła się z chłopakami po zamku. Westchnęła cicho. Jej wzrok padł na przeciwległy kąt pokoju. Zaczęła przeciskać się ku niemu.
James akurat wstał z krzesła, chcąc pójść do dormitorium chłopców. Ginny dopadła go na schodach.
- Nie odebrałeś swojej nagrody – powiedziała, patrząc mu w oczy.
- Wiesz… nie musisz – odpowiedział okularnik, kiedy zorientował się o co chodzi.
- A jeśli chcę? - zapytała trzepocząc rzęsami.
Nie czekając na reakcję zbliżyła się do Gryfona. Delikatnie pocałowała go. Chłopak włożył swoje ręce w jej rude włosy, oddając całusa z większą siłą. Ginny nie zwracała uwagi na tłumek ciekawskich, który powstał obok nich. Przytulając się do Jamesa nie przerywała pocałunku. Jego dłonie zaczęły gładzić jej szyję, a potem plecy.
Chłopakowi zaparowały okulary i Gryfonce skojarzyło się to z Harrym. Dziewczyna otrząsnęła się. Czuła się jakby zdradzała Harry'ego. To, że James jest jego ojcem raczej nie pomagało. Korzystając z chwili zaskoczenia, przebiła się przez grupkę, zgromadzonych wokół nich i przebiegła do Portretu Grubej Damy, zostawiając zupełnie oszołomionego Gryfona samego.
~*~
Ginny wbiegła na sam szczyt Wieży Astronomicznej i o dziwo, nie spotkała żadnego nauczyciela. Odetchnęła kilka razy głęboko. Teraz z czystym sercem mogła wyrzucić z pamięci kartkę o treści „Pocałuj mnie”. Ponownie skupiła się na swoim zadaniu. Chwyciła Zmieniacz Czasu w obie ręce, w nadziei na jakieś wskazówki. Mały przedmiot dawał jej cudowne ciepło, które rozchodziło się po ciele. W końcu na wieży było zimno.
Tym razem złoty Zmieniacz nie przekazał jej wiadomości, ale sprawił, że zadziałała instynktownie. Zamknęła oczy, trzęsąc się z zimna i wspięła się na mur, chroniący przed upadkiem.
Wiedziała co musi zrobić. Przez umysł przemknęło jej, że jej czyny są szaleństwem. Może umrzeć…

Ale wtedy połączy się z Fredem…
Skupiając myśli na swoim zmarłym bracie przelazła przez mur. Jeszcze raz głęboko wciągnęła powietrze, objęła zmieniacz i skoczyła.
Nie czuła już nic oprócz chłodnego powietrza.

Liebster Blogs Award

Moje marzenie spełniło się - Pani M. z mojego ulubionego bloga Dom Salazara Zwariował, nominowała mnie do LBA! Nie wiedziałam, że czyta moje opowiadanie i cieszę się, że uznała je za wystarczająco dobre :)

Co to LBA?
"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za “dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania:
 1.   Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem? 

Kiedyś bardzo chciałam zostać pisarką. Pisałam kilka nieskończonych książek i nie wyobrażałam sobie innej przyszłości. Teraz wiem, że raczej się nie wybiję, a trudno z tego wyżyć.
Myślę, że mogłabym robić coś związanego z matematyką czyli trochę przeciwny kierunek ;)



2.      Placki, czy naleśniki? 

Nie lubię placków ziemniaczanych, więc wolę naleśniki. Chyba, że bierzemy pod uwagę pyszne placki z jabłkami mojej babci, to wtedy placki wygrywają :D


3.      Gdybyś mogła/mógł poznać dowolną postać historyczną, kto by to był i dlaczego? 

Nie chce mi się myśleć. Jeszcze rok temu fascynowałam się Trylogią Sienkiewicza i spodobała mi się postać Sobieskiego. Jakoś zapadł mi w pamięć, więc w sumie ciekawie by było go poznać. Albo lepiej, chciałabym spotkać samego Sienkiewicza. Jeśli uznajemy go za postać historyczną.


4.      Najlepsza, twoim zdaniem, kreskówka z dzieciństwa?  

Wilk i zając. Albo Tom & Jerry. Albo Królik Baks. Trudny wybór.
Od czwartego roku życia nie mam telewizji w domu, więc mało pamietam. 


5.      Ulubiony film? Dlaczego akurat ten? 

 Gwiezdne Wojny. Super aktorzy, świetna fabuła. Co dalej? Oglądałam każdą część po kilka razy i nadal kocham ten film <3



6.      Jakie państwo chciałabyś/chciałbyś odwiedzić? Dlaczego? 

Francję. Miasto zakochanych, Wieża Eiffla, Luwr, Notre-Dame… Tyle zabytków :) 


7.      Czy denerwuje cię coś w twórczości pani Rowling?  
 Co może mnie denerwować… *gorączkowo myśli*. 
Bohaterowie - nie. Są świetnie wykreowani. 
Styl pisania? Nie. Jest super. A za drobne błędy, to mogę mieć pretensje do tłumacza raczej.
Fabuła? Doskonałe połączenie wątków, świetne pomysły.
Co mnie może denerwować? Nie wiem.
W takim razie odpowiadam: Nie, nic mnie nie denerwuje.


8.      Ulubiony bohater literacki? Napisz o nim coś więcej. 

(!!!!!!!!!!!!!SPOJLER Z NIEZGODNEJ!!!!!!!!!!!!!!!) 

Znowu się namyślam. W końcu decyduję się na Tris. Lubię samą książkę, a Tris jest taką przykładową dzielną bohaterką. Jest odważna, fakt. Na końcu poświęca się  i umiera. Jednaka nie jest taka zupełnie idealna, że aż nieprawdziwa.


9.      Jakiej piosenki potrafisz słuchać w kółko? 

I really like you 
Kocham <3


10.  Masz jakąś zasadę w życiu, którą się kierujesz? Jeśli tak, to jaką? 

Nie mam. Żadnego motta, żadnej zasady.

 

*11. Co sądzisz o blogu „dom Salazara zwariował”?  (Pytanie nieobowiązkowe)

Uwielbiam <3 Jest wiele błędów, zwłaszcza na początku, ale kocham. Serio, przeczytałam w trzy dni 45 rozdziałów i czekam na następne. 
Mimo, że nie lubię Dramione. Za to polubiłam Blinny i Hansy <3


Koniec.
Ja nominuję:
1. http://malfoy-w-gryffindorze.blogspot.com/ 
2. http://cena-za-wolnosc.blogspot.com/ 
3. http://blackstars-of-the-future.blogspot.com/
4. http://fremione-zyjemy-po-to-by-kochac.blogspot.com/ 
5. http://nocturne.blog.pl
6. http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com/
7. http://warto-przeciez-zyc.blogspot.com/
8. http://przeklete-dusze.blogspot.com/ 
9. http://hogwartowskie-miniaturki-drappelli.blogspot.com/
10. http://dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com/
Jako 11 nominowałabym:
domsalazara.blogspot.com, ale ponieważ jego autorka mnie nominowała, nie mogę :(

Pytania:
1. Dlaczego piszesz o właśnie tym temacie?
2. Dlaczego zaczęłaś/zacząłeś pisać bloga?
3. Jakie są Twoje ulubione 3 książki? (Wiem, że jedną trudno wymienić)

4. Czy Twoi znajomi, rodzina, osoby, które znasz naprawdę, wiedzą, że piszesz i czytają Twoją twórczość?
5. Czy Twoi znajomi z realu wiedzą, że lubisz Harry'ego Pottera? Czy nie wstydzisz się przyznawać, że go lubisz?
6. Pierwszy blog z opowiadaniem, w którym się zakochałeś?
7. Co sądzisz o pairingu Dramione?
8. Twoja Data urodzenia? Wystarczy rocznik :)
9. W jakim domu w Hogwarcie byś był(a)?
10. Czy są książki, które są powrzechnie lubiane, a Ty ich nie lubisz? Jakie?
11*. Jeśli czytasz mojego bloga… co o nim sądzisz?

Dziękuję za uwagę *·*

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 8.


Witam! Widzę, że dużo osób oczekiwało na ten rozdział :3 Cieszę się :)
Ważna wiadomość! Zmieniam podpis z Lilavati na Szara Dama. Przy okazji zapraszam na stronę na fb, gdzie będę informowała o postach :) Szara Dama
Zapraszam na rozdział!
~~~
Ginny już zapomniała, jak to jest spędzać czas z przyjaciółkami. Miała kilka bliskich koleżanek, ale wydawało jej się, że ostatnio widziała się z nimi lata temu.

W sklepie Madame Grace znajdowało się wiele strojów wyjściowych, więc dziewczyny spędziły tam parę godzin, przymierzając różne suknie i słuchając rad koleżanek. Ginny znalazła strój na bal w kufrze, Mary również zaopatrzyła się w odpowiedni strój wcześniej, więc teraz próbowały doradzić coś rozchichotanym Dorcas i Lily.

Chłopcy też wpadli na chwilę i zaczęli narzekać na dziwne kostiumy, dopóki Ginny nie wręczyła Jamesowi eleganckiej szaty. Pozostali postanowili wziąć coś podobnego.

Ginny jęknęła i usiadła. Stała już ponad godzinę, bo dziewczyny zastosowały długą metodę wybierania odpowiedniej sukienki. Najpierw spośród stosu ubrań wyłowiły trzydzieści ładnych, następnie przymierzyły dziesięć najładniejszych, odrzuciły cztery i stwierdziły, że może jednak wezmą coś jeszcze z tego stosu. Potem zastanawiały się długo nad trzema.
Lily chciała wziąć czerwoną suknię, ale zawiedziona przyznała, że ten kolor gryzie się z jej włosami. Mary doradziła jej coś jasnoszarego, a Ginny podsunęła zieleń. Dorcas zaś wahała się między mocnym różem, a odcieniem pomarańczowego. W końcu obie zniknęły za zasłoną i co kilka minut wychodziły w nowej kreacji.
Ruda Gryfonka westchnęła. Wiedziała, że mogą spędzić tu jeszcze wiele czasu jeśli czegoś nie zrobi. Wstała i podeszła do Remusa. Szepnęła mu coś na ucho.
Podziałało. Lupin zbliżył się do Dorcas, która zarumieniła się lekko i szybko kupiła strój. Lily również straciła cierpliwość i podjęła szybką decyzję.

Dziesięć minut później dziewczyny siedziały w pubie „Pod Trzema Miotłami” i popijały kremowe piwo. Rozmowa zeszła oczywiście na bal oraz tajemniczego partnera Lily. Dziewczyna nadal nie chciała nic powiedzieć.
- Twierdzisz, że nam się nie spodoba… Zapewne nie spodoba się też chłopakom, więc idziesz z nim, żeby ich wkurzyć – domyśliła się Ginny.
- Chyba, że idzie z Jamesem – zauważyła Mary.
- Nie, nie idzie. James
wybiera się ze mną – zaprzeczyła Ginny. Przez chwilę rozkoszowała się wyrazem zaskoczenia na twarzach pozostałych dziewcząt. Zdawało się jej, że już wie z kim może iść Lily, ale nic nie powiedziała. Jeśli się pomyliła, nie będzie jej głupio, jeśli ma rację… niech Mary i Dorcas nadal główkują. Nie powie im.

- Postawię wam po ciastku – zdecydowała Ginny. Miała kilkanaście sykli w sakiewce i stwierdziła, że nie będą jej dłużej potrzebne. Za parę dni musi zakończyć podróż w czasie, bo… dokładnie nie wiedziała. Na razie było to tylko przeczucie.
- Tu są ciastka? - zdziwiła się Mary, ale zaraz przypomniała sobie. - Rzeczywiście w święta w sprzedaży są słodkości. Dzięki, Gin!
Ginny zacisnęła zęby i nie wspomniała, żeby nie nazywać ją „Gin”. Podeszła do lady i zamówiła czekoladowe babeczki. Kiedy wracała usłyszała kilka urywków zdań. Dziewczynom najwyraźniej nie spodobało się, że idzie z Jamesem, ale tolerowały jej wybór. Umilkły gwałtownie, gdy zbliżyła się do stolika. Ginny uśmiechnęła się, jak gdyby nic nie słyszała.
W sumie nie mówiły nic złego, więc nie mam o co się gniewać, pomyślała Gryfonka.
Dorcas nadal ekscytowała się balem, który miał odbyć się
już następnego dnia, ku zdziwieniu Ginny. Mary myślała nad swoją fryzurą, a Lily ukrywała tożsamość swojego partnera.
Przerwa świąteczna tym razem trwała od 23 grudnia, więc chłopcy śpieszyli się z zapraszaniem dziewczyn . Pójście samemu
uznawali za hańbę.

~*~
Trudno było nie zauważyć świątecznej atmosfery. Stare zbroje nuciły kolędy, wieńce ze
gałązek świerku zdobiły prawie każdy sufit, a w Wielkiej Sali pojawiły się choinki. Remus narzekał na dodatkowe obowiązki prefekta – musiał nadzorować strojenie sali i pilnować pierwszoroczniaków, którzy zostali na święta i uwielbiali wnosić mnóstwo śniegu do zamku.
Reszta miała dużo czasu, ale nikt nie odrabiał zadań domowych. Uczniowie z chęcią przebywali na dworze.
Ginny, Mary, Dorcas i Lily również wybrały się na spacer. W pewnej chwili Lily złapała się za tył głowy. Na jej czapce leżała spora kupka śniegu, a kilka metrów dalej stał James szczerząc zęby.
Ginny kucnęła, a potem szybko wstała rzucając śnieżką w chłopaka. Oberwał w ramię. Rozpętała się prawdziwa bitwa.
Syriusz i Peter dołączyli do czarnowłosego, ale dziewczyny trzymały się dzielnie. Syriusz dostał w głowę od Mary, a Peter przewrócił się pod wpływem kulki Dorcas. Najgorzej miał James, który był bombardowany jednocześnie przez Lily i Ginny. Same dziewczyny też trochę oberwały.

Siły wyrównały się, gdy dołączyło do nich kilkoro Puchonów. Potem przyłączyli się starsi i młodsi Gryfoni. Grupa bijących się rosła z każdą minutą. W pewnej chwili prawie cały Hogwart rzucał się śnieżkami „chłopaki na dziewczyny”. Nauczyciele nie mogli, albo nie chcieli nic z tym zrobić. Ginny wydawało się, że pani McGonagall ma ochotę się przyłączyć, ale godność profesor nie pozwalała jej na to.

Dochodziła siedemnasta, kiedy Mary oświadczyła, że idzie się przygotować do balu.
- Co? - zdziwił się Syriusz. - Potrzebujesz aż trzech godzin?
- Już tylko trzy godziny? - zdenerwowały się trzy siedmioroczne Gryfonki, rzuciły śnieżki i pobiegły do zamku. Kilku chłopaków westchnęło i pokręciło głową. Tymczasem coraz więcej dziewczyn przerywało zabawę i odchodziło. Ginny została jako jedna z ostatnich. Chłopcy również stracili ochotę na dalszą bitwę, ale nie mieli zamiaru spędzić najbliższych godzin na szykowaniu się.

~*~
Ginny stwierdziła, że nie może przegapić tej okazji. Jedyny bal, na którym była, odbył się ponad cztery lata temu i nic nie wskazywało na to, żeby w najbliższym czasie został zorganizowany
następny .
Zmieniacz zadbał o piękny strój
dla niej , więc to miała z głowy. Fryzurę też już wymyśliła. Weszła do łazienki i nalała sobie wody do wielkiej wanny. Zanurzyła się po szyję i zaczęła rozmyślać.
Ciekawa
rzecz, ten zmieniacz, pomyślała. Pojawiam się zawsze z kompletem szat, książek, a inni nie pamiętają, że mnie wcześniej nie było.

Mało tego: dzisiaj dostała stos prezentów, żeby nie wzbudzić
niczyich podejrzeń. W większości były to słodycze, ale w jednej paczce Ginny znalazła książkę. Z bajkami. Z dokładną wersją historii o Złotym Zmieniaczu Czasu. Wtedy zyskała pewność – działanie magicznego przedmiotu jest ograniczone w czasie. Zmieniacz sam stara się, aby dziewczyna odkryła całą tajemnicę. Jeśliby uznałby ją za niezdolną do tego, wtedy… Gryfonka w ogóle by nie zwróciła na niego uwagi.

Fred… Mogę o nim myśleć, ale sama myśl nie zagwarantuje mi przeniesienia się dokładnie w moje czasy, pomyślała. Tu musi chodzić o coś więcej.


Zawinęła mokre włosy w ręcznik i wyszła z wody. Już dawno opracowała sposób na rozczesanie włosów po umyciu. Umiała też zrobić sobie ładną fryzurę.
Przypomniała sobie wesele Billa i Fleur. Wtedy również sama upięła włosy. Zrobiła to specjalnie dla Harry'ego, chciała mu się podobać, mimo tego, że zerwali. Wspominała pocałunek dający jej fałszywą nadzieję.

Na szczęście teraz znowu są razem. Poczuła leciutkie wyrzuty sumienia na myśl, że idzie z kimś innym na bal.
Chociaż to tylko partner do tańca. I nim pozostanie, obiecała sobie .

Ubrała bieliznę i wysuszyła włosy. Następnie zaczęła układać fryzurę. Zdecydowała się na upięcie z wesela, aby przypominało jej o Harrym.
Spojrzała na zegar – została jej niecała godzina. Delikatnie wyjęła elegancką suknię bez ramiączek. Szata była biała, wcięta w talii, z wyhaftowanym szmaragdowym wzorem i długa do kostek.
Z zachwytem chwyciła miękki materiał w ręce. Była to najpiękniejsza suknia, jaką kiedykolwiek miała. Właśnie taką wybrałaby na swój ślub.
Powoli
założyła strój. Przeglądnęła się w lustrze i usiadła z wrażenia. Szybko jednak się podniosła, nie chciała pognieść ubrania.
Weszła do dormitorium. Tam stała już Greta, nerwowo przytupując. Miała na sobie zwiewną, bordową sukienkę do kolan z długim rękawem. Doskonale zamaskowała swoją puszystość i wyglądała naprawdę ładnie.
- Ginny! - zawołała blondynka. - Wyglądasz cudownie!
- Ty też prezentujesz się
dobrze – odparła Gryfonka, nie tylko z grzeczności.
- Wygląda na to, że reszta dziewczyn nadal się szykuje. A zostało już tylko dwadzieścia minut!
- Myślę, że zdążą.

W tym momencie weszły Lily i Dorcas. Ruda również założyła sukienkę bez ramiączek, ale w kolorze turkusowym. Od pasa do kolan miała delikatne falbanki. Dorcas zdecydowała się na krótką szatę w pięknym odcieniu pomarańczowego.
- Mary powiedziała , żeby na nią nie czekać – poinformowała je Lily. Dziewczyny zeszły więc do Pokoju Wspólnego. Chłopacy o dziwo nie spóźnili się. Kiedy mieli pójść do Wielkiej Sali, na schodach pojawiła się Mary.

Jej przemiana była najbardziej widoczna. Dziewczyna zaplotła lśniące włosy w gruby warkocz, który przerzuciła przez ramię. W uszach miała kolczyki z błyszczącymi, granatowymi kamieniami, dopasowane do długiej, obcisłej, chabrowej sukni z delikatnymi rękawkami do połowy przedramienia. Wszyscy Gryfoni, którzy byli obecni w Pokoju Wspólnym, zamarli na chwilę. Najdłużej w bezruchu pozostały Lily i Dorcas, które nie przypuszczały, że ich koleżanka może tak wyglądać.
Do Ginny podszedł James:

- Tak bardziej mi się podobasz – powiedział obejmując ją od tyłu. Strząsnęła jego ręce.
- Może zejdziemy? - zaproponowała. Większość
uczniów już dobrała się w pary i wyszła do Wielkiej Sali. Tylko kilka osób , którzy mieli partnerów lub partnerki z innych domów schodziło samotnie. Lily też. Ginny stwierdziła, że jej przypuszczenia się potwierdzają, jak na razie.
- Jak sobie życzysz – odpowiedział James i pociągnął ją do wyjścia. Tym razem pozwoliła się wziąć za rękę.
~*~

Punktualnie o ósmej drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się. Dekoracje były prześliczne. Z sufitu zwisały srebrne sople i girlandy z jemioły, a wielkie stoły zostały podzielone na kilkadziesiąt małych. Mimo braku oświetlenia w sali było jasno, gdyż na każdym stoliku paliła się przynajmniej jedna świeca. Świeczki powieszono także na wielkich choinkach.

Tłum uczniów wlał się do środka i wkrótce prawie wszystkie miejsca były zajęte. Paru chłopaków od razu rzuciło się na przekąski.

Ginny, Mary i Dorcas usiadły ze swoimi partnerami. Po chwili nadeszła Lily ze…
- Snapem?! - wrzasnął zaskoczony James. Ginny w myślach przybiła sobie piątkę – zgadła, kogo ukrywała ruda. - Poszłaś ze Smarkerusem? - gorączkował się.
- Uspokój się – warknęła Ginny. - I nie nazywaj go tak. On jest w porządku.
Reszta też była wysoce zdziwiona, ale nie zdenerwowana. Remus tylko wzruszył ramionami, a Syriusz odsunął się daleko, ale nic nie powiedział. Mary szepnęła do Lily, że rozumie i akceptuje jej wybór.
Następnie nastała pora na tańce. Orkiestra zagrała wolną, nastrojową balladę. Mało osób paliło się do wejścia na parkiet aż w końcu pierwsza para zaczęła tańczyć. Dostali brawa.
- Chodź – syknęła Ginny. - Zaprosiłeś mnie, to teraz nie bój się wyjść.
James wyglądał na mniej pewnego siebie niż zwykle, ale pozwolił się zaciągnąć na parkiet. Zaczęli kołysać się do taktu. Wkrótce dołączyli do nich Lily z Severusem i kilka innych par. Przy następnej melodii coraz więcej osób przyłączyło się do tańca.
Ginny zgodziła się na przerwę i usiadła przy stoliku. Po chwili dosiadła się również Lily.
- Jak ci idzie z Severusem?
- Nawet dobrze – Lily zdjęła lakierki i pomasowała stopę. - Biedak nie umie tańczyć, ale się stara. Właśnie poszedł po coś do picia.
- James też.

- Naprawdę? - Lily uniosła brew. - Jak ci udało się go skłonić do tego?
- Sam poszedł – Ginny wzruszyła ramionami.
- Masz na niego dobry wpływ.
- O wilku mowa – dziewczyna wskazała zbliżającego się Gryfona.
- Jak tam taniec ze Smark… Snapem? - zapytał szyderczo.
- Bardzo dobrze – odpowiedziała chłodno Lily i wstała. - Na pewno lepiej niż gdybym poszła z tobą.

Rudowłosa odeszła. Ginny pijąc drinka omiotła wzrokiem Salę. Mary z Syriuszem nadal tańczyli, a Remus zaprosił Dorcas na spacer.
- Potańczmy jeszcze – poprosiła Gryfona.
Orkiestra grała szybką muzykę i Ginny chciała potańczyć. - Pójdę sama jak nie chcesz.
- Nie chcę – odpowiedział twardo James. - Ale ciebie też nie puszczę. Mam niespodziankę.
Podał jej kolejnego drinka, którego dziewczyna szybko wypiła. Wychyliła też kolejny kieliszek.
Prawie sama siebie nie poznawała. Poszła posłusznie za chłopakiem, nie protestując przeciw zabranianiu jej tańczenia.
Kiedy opuścili Wielką Salę
rozpoznała smak napoju. Zrozumiała, że wypiła prawie całą butelkę Ognistej Whisky .
Niech się dzieje co chce, pomyślała i pozwoliła prowadzić się przez korytarze.

poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 7.

Witam!
Trochę czekaliście, ale mam nadzieję, że nie za długo :)
Osoby, które przeczytały od razu rozdział 6, proszę o zerknięcie na końcówkę (usunęła mi się i dopiero potem ją dodałam).
Zapraszam do czytania!

Przepraszam za nadmiar szachów :)
~~~

Ginny uważnie, ale szybko, rozglądnęła się dookoła.
Siedziała w ławce z na oko szesnastoletnią Lily, a profesor McGonagall sprawdzała obecność.
- Weasley, Ginewra! - kobieta zamrugała i szybko zapisała coś na kartce. Następnie zmarszczyła brwi i usłyszawszy odpowiedź wyczytała następną osobę.

Przez szybę wysokiego okna było widać prószący śnieg i białe błonia Hogwartu.
Czyli zima. Pewnie piąty rok. Najwyraźniej zmieniacz zastosował taktykę przenoszenia jej w różne okresy życia Huncwotów.. Dziewczyna nie widziała w tym sensu.
Cóż, czas spędzony tutaj Ginny miała zamiar dobrze wykorzystać. Przede wszystkim musiała odkryć jak wrócić do domu, bo coś czuła, że działanie zmieniacza czasu może być ograniczone.
Na szczęście zrobiła już wielkie postępy.
Fred. To o nim myślała zawsze, kiedy Złoty Zmieniacz zaczynał działać.
Była tu z powodu jego śmierci.

Jeszcze raz dyskretnie, rozglądnęła się. James i Syriusz gadali w najlepsze, Remus czytał coś pod ławką, Peter ssał cukrowe pióro gapiąc się bezmyślnie w okno. Mary rysowała serduszka na pergaminie, Dorcas poprawiała fryzurę, a Lily prawie spała na ławce. Słowem – nikt nie interesował się lekcją.
Profesor McGonagall westchnęła.
- Widzę, że nie poprowadzę tej lekcji, tak jak bym chciała. Trudno. Skończymy ją wcześniej – kilka osób uśmiechnęło się, ale tylko na chwilę.
- W takim razie macie zadanie domowe na święta. Opiszcie działanie zaklęcia znikającego. Dwie stopy pergaminu. To tyle.
Ostatnia lekcja przed świętami. Dobrze trafiłam, pomyślała Ginny.
- A teraz informacje. W tym roku zdajecie SUM-y, o czym na pewno wiecie. Dla osób z piątego i siódmego rocznika organizowany jest Bal Bożonarodzeniowy. Oczywiście jeśli chcecie, możecie zaprosić młodszego lub starszego kolegę lub koleżankę – kilka dziewczyn rozpromieniło się.
- Obowiązują szaty wyjściowe – kontynuowała profesor McGonagall. - Wiem, że niektórzy ich jeszcze nie mają, ale to nie problem. Organizujemy wyjście do Sklepu Madame Grace w Hogsmeade. Bal rozpocznie się o ósmej wieczorem w Boże Narodzenie, zakończy o północy, w Wielkiej Sali. Chcę, żebyście mieli partnerki, chłopcy. Powodzenia!
Ginny wraz z Lily zachichotały złośliwie.
- Tak, powodzenia. Ciekawe, którym się uda kogoś zaprosić – szepnęła Ginny.
- Ja tam nie zamierzam odmawiać. Byle mieli odwagę podejść – odpowiedziała Lily.
- Nawet Jamesowi? - tym pytaniem dziewczyna chciała wybadać koleżankę. Kto wie, jakie stosunki mają Lily i James teraz?
- Ale śmieszne. Dobrze wiesz, że go nie znoszę.
Nadal, dopowiedziała Ginny w myślach i zaśmiała się:
- A szkoda. Założę się, że będziesz jego pierwszą kandydatką.
Profesor próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogła. Pisk podnieconych dziewcząt, rozmowy na temat sposobów zaproszenia kogoś na bal, kombinacje, jak para z piątego roku, może zabrać parę z szóstego – to wszystko zagłuszyło słowa McGonagall.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, Ginny usłyszała jeszcze, że ma zostać w klasie.
- Panno Weasley! Co to ma znaczyć?
- Eee, co… pani profesor?
Kobieta podsunęła Gryfonce pergamin z listą obecnych osób. Nazwisko „Weasley” było podkreślone. Ginny przypomniała sobie, jak profesor szybko zapisała coś po wyczytaniu jej nazwiska.
- Nie pamiętam, dlaczego to zrobiłam. Masz jakieś sugestie?
- Jestem tą dziewczyną od Zmieniacza. Właśnie znowu się przeniosłam.
- Możliwe… Tak, twoje nazwisko chyba właśnie się pojawiło na tej liście. Mimo to… Jestem przekonana, że zawsze tu byłaś.
- Działanie zmieniacza – dziewczyna wzruszyła ramionami. - Też go nie rozumiem.
- Bardzo ciekawe. Cóż, Weasley… Baw się dobrze na balu!

Gdy Ginny wyszła z gabinetu, zdała sobie sprawę, że nie ma planu zajęć.
Pogrzebała chwilę w torbie i po chwili wyciągnęła zwitek papieru. Odetchnęła z ulgą.
- Przerwa na lunch – przeczytała. - Najwyższy czas!
- Czego chciała od ciebie McGonagall? - zapytała Dorcas, nakładając Ginny sałatkę.
- Nic ważnego właściwie. A wy, o czym gadałyście przed chwilą? Chociaż właściwie to wiem. Bal, prawda?
- Oczywiście – uśmiechnęła się Dorcas – Ciekawe kiedy Remus mnie zaprosi.
Ginny omal nie udławiła się kawałkiem tosta z masłem.
- Czekaj… Powiedziałaś: Remus? - spojrzała na Mary, szukając jakichkolwiek oznak zazdrości lub gniewu. Ta jednak całkowicie spokojnie odpowiedziała za koleżankę:
- Tak, coś ci nie pasuje? Natomiast ja jestem pewna, że Syriusz nie będzie się wstydził. Pewnie zrobi to widowiskowo.
Dorcas z Remusem? Syriusz z Mary?
Tego Gryfonka się nie spodziewała.
~*~
Śnieg przestał padać, ale temperatura nadal była niska.
Ginny obiecała sobie, że przemówi do rozumu kapitanowi drużyny Quidditcha. Mógłby odpuścić im trening przed świętami.
O tym, że jest ścigającą, dowiedziała się niedawno od Lily, kiedy zapytała się o niespodziewane pary. Dziewczyna uważała, że Mary i Remus byli zbyt podobni do siebie.
Syriusz potrzebował spokojnej i inteligentnej dziewczyny, innej od tych, które się za nim uganiały. Remus wolał pewne siebie osoby.
- Jestem ostatnia? - zapytała wesoło, wchodząc do szatni. Zorientowała się, że nie wie kto jest kapitanem, więc zwróciła się do wszystkich – Serio, nie było lepszej pory na trening?
- Było. Ale to nie tylko ja ustalam datę treningów, ostatnio wszyscy zgodziliście się na dzisiaj – odezwała się czarnowłosa, wysoka dziewczyna. Czyżby ścigająca Elizabeth Gray?
- Pogoda taka sobie, ale podczas meczu też może być źle. Czekamy jeszcze na Jamesa – powiedział potężny blondyn. - Jak zawsze.
Chłopak przyszedł mocno spóźniony. Sprawiał wrażenie niezadowolonego, kilka razy upuścił kafla i ani razu nie strzelił gola. To Ginny szło najlepiej. Dobrze współpracowała z Elizabeth, chociaż prawie wszystkie strzały obronił ten blondyn.
W przeciwieństwie do Jamesa, Ginny była szczęśliwa. Szybując w powietrzu czuła się wolna, oddychała powoli, delektując się mroźnym powietrzem. Płatki delikatnie opadały na jej rude włosy. Jej miejsce było tu, na miotle. Problemy znikły, nie było żadnego zmieniacza, nauczycieli, balu. Była tylko miotła i ona.
Prawie nie zauważyła końca treningu. Przebrała się w suche rzeczy i wyszła z szatni jako ostatnia. Jednak nie była sama. Na nią czekał James.
- Cześć, Ginny! - zaczął. - Widzę, że spodobał ci się trening.
- Tak – odparła powoli, próbując zgadnąć do czego Gryfon zmierza.
- Cóż – chłopak zaczął iść powoli w stronę zamku. - Chciałbym ci coś powiedzieć.
- Słucham cię.
- Tak sobie pomyślałem, że… - James odchrząknął. Ginny zastanawiała się czemu zwleka z wyznaniem, bo zwykle mówił wszystko prosto z mostu.
- Poszłabyś ze mną na bal?
Teraz to Gryfonkę zatkało na chwilę. Powiedziała szybko, to co pierwsze przyszło jej do głowy:
- A Lily się zapytałeś?
- Czemu? Wydaje mi się, że chcesz nas zeswatać – chłopak pokręcił głową i dodał – Tak, zapytałem. Odmówiła.
Ginny zaczęła się zastanawiać, czy też nie odmówić. Z wypowiedzi Gryfona wnioskowała, że trochę traktuje ją jak ostatnią deskę ratunku.
Tak, nie podoba mi się, że zaprosił najpierw Lily, pomyślała ze złością. Ale przecież James ma rację. To ja próbuję sprawić by byli ciągle razem. Boję się, że… za bardzo zmienię bieg historii.
- Pójdę – zdecydowała nagle. - Tak, pójdę. Tylko postaraj ubrać się porządnie.
Chłopak zaśmiał się cicho, niepewny czy to był tylko żart.
- Cieszę się – postąpił krok ku niej. Wyciągnął rękę i dotknął jej włosów. Strzepnął jeden płatek śniegu.
Ginny otrząsnęła się i cofnęła. James jakby trochę się zawstydził.
- Zmarzłaś – stwierdził. - Powinienem cię zaprosić przy gorącej czekoladzie, a nie tu - na zimnie.
- Zawsze możemy to nadrobić – uśmiechnęła się dziewczyna.
- W takim razie chodź do zamku – wziął ją za rękę. Nie protestowała.
~*~
Mieli szczęście.
Gorąca czekolada właśnie dzisiaj była serwowana do ciasta orzechowego.
Ginny jeszcze czuła cudowne ciepło rozchodzące się po ciele, kiedy wbiegała po schodach.
- Gdzie ciebie nosiło? - zainteresowały się od razu dziewczyny, kiedy weszła do Dormitorium.
- Byłam na treningu – Ginny wzruszyła ramionami.
- Reszta drużyny już dawno wróciła – zauważyła Mary.
- Mam partnera na bal – powiedziała krótko.
- Masz też piankę od czekolady na policzku – poinformowała ja Dorcas. Gryfonka szybko wytarła ją.
- Dzięki. Co z Wami?
- Syriusz załatwił to szybko.
- Remus jeszcze nie miał okazji. Chyba posiedzę trochę w bibliotece.
- Lily, a ty z kim idziesz?
Zielonooka wzruszyła ramionami i zrobiła tajemniczą minę. Podeszła do okna i popatrzyła w dal.
- Nie spodoba się wam. Poznacie go w dniu balu.
Lily wyszła. Dorcas i Mary zaczęły zastanawiać się kim jest jej partner albo czy Lily kłamie.
Ginny również zaczęła zżerać ciekawość. Zastanawiała się z kim może iść jej koleżanka. Dopiero paręnaście minut później, rozsądnie stwierdziła, że to nie jej sprawa i poszła poszukać Remusa w celu zaproponowania mu partyjki szachów..
Dorcas również się gdzieś wybrała.

W Dormitorium chłopaków Remusa nie było. Ginny pacnęła się w głowę. Dorcas pewnie siedzi w bibliotece, czekając na Remusa, który… chyba właśnie tam poszedł.
Już miała cicho wyjść, kiedy zauważył ją James.
- Ja już idę – wycofała się. - Chciałam tylko zagrać partię szachów z Remusem, ale go nie ma.
Zeszła do Pokoju Wspólnego.
James za nią. Z szachownicą.
Ginny westchnęła i usiadła z nim przy stole.
- Dobrze grasz w szachy? - zapytała.
- Nie za bardzo. Ale wiedz, że rozpoznaję szewskiego mata.
- Gramy o coś?
- Dobrze. Powiedz najpierw co ty byś chciała, jeśli wygrasz.
- Ty powiedz najpierw – poprosiła dziewczyna. W końcu umówili się, że napiszą na kartkach, co by chcieli i wymienią się nimi.
Zaczęli grać. Ginny skupiła się mocno na szachownicy. Chciała bardzo wygrać, nie tylko dla nagrody. Czuła potrzebę bycia lepsza od Jamesa.
Dziewczyna postanowiła trochę się rozluźnić. Czasami ryzykowała, ale tylko w przypadkach, gdy bardzo trudno było wymyślić dobrą obronę.
Zdecydowała się też na szybkiego mata, zamiast wolnego wybijania wszystkich figur.. Bała się, że potem może popełnić błąd.
Nie zauważyła jednego. Przesuwając wieżę, by ograniczała króla przeciwnika, odsłoniła swojego. A James był już na to przygotowany. Zamatował ją w kilku ruchach.
Podziękowali sobie i poszli do własnych Dormitoriów. Ginny otworzyła karteczkę chłopaka i… opadła ciężko na łóżko. Nie spodziewała się takiej treści.
~~~
Podobało się? - komentarz
Nie podobało się? - daj mi radę w komentarzu :)

czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 6


Dziękuję za wszystkie komentarze :*
Wzięłam sobie do serca niektóre rady i dodałam więcej opisów. Niestety nie umiem zrobić akapitów.

 
- Snape! No, tak! - przypomniała sobie Ginny. To jego nie poinformowała o karze. Chociaż, jak miałaby znaleźć Ślizgona? Przecież nie weszłaby do lochów Slytherinu. Czyli raczej nie mogła tego zrobić. W ponurym nastroju szła z Lily na szlaban. Na szczęście miały odbyć karę u Slughorna, który raczej nie skaże swoich ulubionych uczniów na ciężkie prace.
 
Kiedy doszły na miejsce , Severus już tam był. Nie czekając na spóźnionego Jamesa, profesor rozdał zadania. Nie należał on do typu belfrów, którzy wymyślają dla uczniów ciężkie prace. Slughorn wolał wykorzystywać wychowanków do swoich celów.

Ginny została odesłana do sprzątania na półce z portretami ulubieńców, Lily rozpakowywała nowe zioła i układała je w szafkach, a Snape segregował sprawdzone wypracowania na klasy i wkładał je do szufladek. Nie była to trudna praca, ale zlecenie jej komuśbyło dla profesora bardzo wygodne.
A ponieważ w gabinecie panował względny porządek, pewnie dość często ktoś tu sprzątał.

 James wszedł w chwili, gdy profesor rozsiadł się wygodnie w fotelu ze stertą zadań domowych do sprawdzenia i pud
ełkiem kandyzowanych ananasów. Pewnie z powodu spóźnienia, Jamesowi dostała się najcięższa praca - umycie szafki i posegregowanie wszystkich pomieszanych składników. Lecz nawet to było specjalnie trudne. Pracowali w milczeniu. Ginny polerowała szybkę jednego z portretów, zastanawiając się, czemu Mistrz Eliksirów nie zabrał im różdżek. Może myślał, że cały czas ma wszystkich pod kontrolą?
Albo, uświadomiła sobie Gryfonka, trzynastolatkowie nie rzuciliby porządnego zaklęcia czyszczącego lub segregującego, jeśli takie istnieje.

Wkrótce okazało się, że pozornie łatwe zadania są męczące. James z trudem pozbył się brudu
w szafie i teraz próbował dostrzec różnice między kilkoma kamieniami. Obok niego Lily otwierała kolejny karton i starała się rozdzielić podobne rośliny. Severus usiłował ogarnąć wszystkie szufladki i nie pomylić klas. Półka Ginny była naprawdę ogromna. Zdjęć było z kilkadziesiąt.
Na dodatek, aby wytrzeć kurz trzeba było zdjąć je wszystkie. Dziewczyna rozejrzała się szybko i pomogła sobie zaklęciem, unosząc ramki. Nikt tego nie zauważył.

Profesor wolno podniósł się z fotela i wyszedł, aby zrobić sobie coś do picia. Ginny przeszedł dreszcz – bała się tego, co może James'owi przyjść do głowy, gdy nie będzie pod kontrolą nauczyciela. Popatrzyła na pozostałych i odniosła wrażenie, że wie o czym myślą. Severus spoglądał na Lily z miną mówiącą: „Dobrze, że mi wybaczyła, postaram się być dla niej miły, dobrze, że nie lubi tego palanta.” Ruda uśmiechała się czasami lekko do Ślizgona, jakby mówiła: „Pamiętaj, nie rób tak więcej. Jednak nadal cię lubię”, a także: „Mam nadzieję, że James znowu nie zacznie.” Z twarzy Gryfona nie dało się nic odczytać. Wpatrywał się w szafkę, jednocześnie skupiony na robocie. Może myślał: „Chyba źle robię, idę przeprosić Snape'a?”James skruszony? Nie, to odpada.
To może: „Smark jest głupi, po wyjściu coś mu zrobię”? Ale raczej nie ryzykowałby kolejnej awantury. Albo coś takiego: „Lily jest śliczna… Szkoda, że woli tego nietoperza”. I mimo że brzmiało to sensownie, Ginny szybko odrzuciła tą myśl. Nie chciała, by właśnie to
siedziało w umyśle chłopaka. Ale dlaczego?
 ~*~
Odważyła się. W końcu miała mówić z osobą
o kilka lat młodszą… Przynajmniej teraz. Przełknęła ślinę i podeszła do James'a, który jako ostatni wyszedł po zakończeniu szlabanu.
- James? - wzięła głęboki wdech i wydusiła: - O czym myślałeś w trakcie szlabanu?
- Hm… - Gryfon uśmiechnął sztucznie. - Może o tym, że jutro mam mecz, a dzisiaj nie byłem na treningu?
- Ale tak… poważnie?
- Nie. Wybacz, ale… nie powiem ci jeszcze. Później, Ginny, później – popatrzył jej smutno w oczy i pierwszy wszedł przez portret Grubej Damy. Nie oglądnął się za siebie.
~*~
Kiedy następnego poranka Ginny zeszła do Pokoju Wspólnego, zakręciło jej się w głowie od mnogości szkarłatu. Każdy Gryfon miał na sobie czerwono-złoty emblemat, a kilka osób trzymało błyszczącą, wielką flagę Gryffindoru. Nie dało się nie odczuć napiętej atmosfery, chyba każdy denerwował się wynikiem. Nigdzie nie było jednak widać członków drużyny. Pewnie wstali wcześnie i teraz próbują powstrzymać stres.

Dziewczyna przyjęła czerwoną rozetkę z lwem od roześmianych czwartoklasistów i zeszła na dół. Na śniadaniu nie było prawie nikogo, ale przy stole Gryffindoru siedział James.
Wpatrywał się tępo w jakiś punkt na ścianie, a jego talerz świadczył o tym, że jeszcze nic nie zjadł. Ginny usiadła obok niego.
- Jedz – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu i podała mu posmarowaną masłem grzankę. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony i po chwili wahania przyjął tost.
- Bardzo dobrze – pochwaliła go Gryfonka. - A teraz: Co ci jest? Masz ochotę zwymiotować, zrezygnować z członkostwa w drużynie, czy kombinujesz jak uciec z meczu?
- Właściwie to… wszystko po trochu. Jak…?
- Kilka razy Harry…eee…Mój brat mówił mi jak się czuje przed meczem – na szczęście nie powiedziała, że sama gra. - Myślałam, że przyjaźnisz się z Syriuszem. Czemu nie ma go przy tobie?
- Chciałem być sam.
- To może ja pójdę – Ginny zerwała się, ale chłopak zap
rotestował.
- Wierzę w ciebie. Wiem, że nie zagrasz okropnie - powiedziała dziewczyna.
- Dzięki. Ginny Wczoraj na szlabanie myślałem o… - urwał, jakby przestraszył się swojego wyznania. Przywołał na swoją twarz swój normalny, łobuzerski uśmieszek.
- W każdym razie zjedz coś jeszcze – uśmiechnęła się dziewczyna. -
Będzie ci bardziej niedobrze.
- Zgadzam się. Nie wiem czy zwymiotowanie na jakiegoś Puchona podczas meczu jest zgodne z regulaminem.
Ginny roześmiała się i odeszła. Cieszyła się, że James odzyskał
dobry humor . Jednocześnie trochę przestraszyła się swojej śmiałości, ale powtarzała sobie, że to była tylko tylko podnosiła go na duchu.
~*~
Większ
ą część trybun zajmowała fala żółci. Oczywiście wszyscy Puchoni kibicowali swojemu domowi, a Ślizgoni nie chcieli być po stronie Gryffindoru. Krukoni byli podzieleni, ale i tak to kibiców Hufflepuffu było więcej. Jednak to nie ilość fanów decyduje o wygranej. Na szczęście pogoda dopisała, więc widzowie mogli całkowicie skupić się na meczu, zamiast martwić się deszczem.
Ginny mocno wpatrywała się w James'a, kiedy
wyleciał w powietrze i odetchnęła z ulgą. Chłopak sprawiał wrażenie wyluzowanego. Odwrócił się na chwilę do niej i mrugnął z uśmiechem, ale zaraz skoncentrował się na trzonku swojej miotły . Mecz się rozpoczął . Ścigający Hufflepuff’u błyskawicznie przejęli kafla i pomknęli ku słupkom bramkowym Na szczęście obrońca dość szybko zorientował się w sytuacji i obronił. Piłkę otrzymali Gryfoni, stracili ją, potem odebrali i w końcu Jamesowi udało się strzelić gola. Ginny zaczęła szukać wzrokiem znicza, ale nie mogła go dostrzec. Kiedy wreszcie wypatrzyła błysk złota tuż przy ziemi, otrząsnęła się i zaczęła przysłuchiwać się komentatorowi.
- Doskonała współpraca ścigających Gryfonów, Ellis podaje do Gray, ta zaś
do Pottera… Potter robi unik przed tłuczkiem, kafel wypada mu z rąk, ale przechwytuje go Gray… Wspaniała dziewczyna, przy tym ładna… Tak, już wracam na boisko. Gray podlatuje do słupków, strzela… Jednak nie, podaje Potterowi, GOOOL!!! Osiemdziesiąt do zera dla Gryfonów.
„Osiemdziesiąt? Dobrze nam idzie”- uśmiechnęła się Ginny. Wkrótce wynik wzrósł do
stu trzydziestu przeciw dziesięciu , z czego dziesięć goli strzelił James. Ostatni punkt zdobył prawie spadając z miotły , jednak bardzo widowiskowo. Nawet szukający Gryffindoru zatrzymał swój wzrok na Jamesie na dobre pięć sekund.
I to był błąd. Puchoni nie mieli wspaniałej drużyny, za to świetnego szukającego, który wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika. Niewiarygodnie szybko przemknął tuż przed nosem Gryfona dezorientując go zupełnie i poleciał w drugą stronę.
Teraz wszyscy już byli pewni, że to nie kolejny zwód. Nie było siły, żeby Puchon nie złapał znicza.
Złapał.
Zawiedziony ryk fali czerwonej i radosny ryk fali żółtej zagłuszyły zupełnie wynik meczu. Było
160:130 dla Puchonów.
Ginny rozejrzała się szybko. James próbował wyglądać na dumnego z siebie, wściekłego na szukającego, zadowolonego z pozostałych ścigających i nieprzejmującego się wynikiem. W rezultacie miał trochę dziwną minę.

Drużyna Hufflepuffu zachowała się naprawdę w porządku. Podeszli do Gryfonów, pogratulowali im dobrej gry i Ginny naprawdę miała ochotę walnąć Jamesa, kiedy ten odszedł bez słowa. Sama razem z Dorcas, dołączyła do grupki
osób chcących pochwalić zwycięzców i przybić piątkę ich szukającemu.
~*~
Ginny nie zamierzała być smutna z powodu przegranej. Już dawno wyrosła z przejmowania się wynikiem meczu. Gryfoni także starali się nie rozpaczać, a wychwalać Jamesa za wyczyny na boisku. Cóż, kiedy on wcale nie zamierzał słuchać pochwał w Pokoju Wspólnym, co można było wywnioskować z faktu, że go tam po prostu nie było.
Ginny zdjęła czerwony szal i wyruszyła na poszukiwania. Po drodze zauważyła na sobie złoty łańcuszek . Nie pamiętała, żeby go zakładała. Jednak, kiedy wyjęła spod swetra cały naszyjnik, wszystko stało się jasne.
Zmieniacza Czasu nie dało się zrozumieć.

Właściwie nie była zaskoczona,
tym co zobaczyła. Mogła się tego spodziewać, zamiast robić sobie fałszywe nadzieje. Nie wiedziała czy chce się rozpłakać, rozerwać go na strzępy czy nawrzeszczeć na siebie za naiwność.
James z całkowitym spokojem i kpiącym uśmieszkiem na ustach, próbował różnych zaklęć na żałosnej istocie kulącej się na podłodze, którą był Snape.
Ginny odetchnęła głęboko, policzyła do pięciu, przemyślała swoją reakcję i pomyślała, że Hermiona byłaby dumna,
gdyby widziała, że nie rzuciła się na Gryfona od razu.
- Dobrze się bawisz? - zapytała lodowatym tonem. Gdyby nie była wściekła, roześmiałaby się. Bardzo dobrze udawała dorosłego Snape'a.
James zmieszał się, albo przestraszył. Właściwie nie było wiadomo co czuje.
- Miałeś wymyślić dobry powód. Jeszcze go nie masz? W takim razie możesz go dręczyć. Jasne?
- Zachowujesz się, jakbym go torturował – James przewrócił oczami. - Ja… tak tylko żartuję. Dał się złapać w pułapkę. To miał być dowcip.
Nie było to najlepsze słowo.
- Żartujesz?
Ja naprawdę rozumiem, że nie wszyscy się lubią. Ani nie uważam, że wszyscy muszą być spoko . Moi bracia… też lubili zrobić komuś kawał. Ale… nigdy by nikogo nie skrzywdzili – głos się jej załamał.
Oni nie byli tacy. George. Fred.
No właśnie, Fred.

Machinalnie dotknęła Zmieniacza Czasu, zawieszonego na jej szyi.
Poczuła znajome wibracje.
I wtedy już wiedziała.
Odkryła kolejny etap tajemnicy Złotego Zmieniacza.

 

Zaczarowani

Witches Broom