czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 10.


To ostatni rozdział mojego opowiadania.
Będzie jeszcze epilog i notka ode mnie na zakończenie :)
Tą część dedykuję:
 - Wszystkim, którzy czytali i komentowali.
 - Tym, którzy nie czytali, ale komentowali ;) - przynajmniej cię cieszyłam, że ktoś czyta.
 - Tym, którzy czytali, ale nie komentowali.
Epilogu możecie się spodziewać 26.08, chyba, że będzie dużo komentarzy(=dużo osób które czekają na rozdział), to dam wcześniej :)
~~~

Powoli opadała w nicość. Czuła tylko chłodny wiatr muskający jej ciało. Nie odczuwała jednak zimna, strachu ani niepokoju. Właściwie to nawet się odprężyła…
Jednak to się szybko skończyło.
Upadła na twardą ziemię. Zdziwiona rozejrzała się uważnie po okolicy. Nadal była w pobliżu Hogwartu, ale śniegu nie było widać. Za to ogień, gruz, pył i błyski złowrogich zaklęć były wszędzie.
Jeden rzut oka na zamek i Ginny zrozumiała gdzie jest. Mogła nawet podać dokładną datę: 2 maja 1998 rok. Bitwa o Hogwart.
Nagle
coś eksplodowało .
Wielka ściana waliła się, a ona dostrzegła rudą czuprynę w tumanach kurzu.
„Fred”, pomyślała, a serce zabiło jej mocniej.
- PROTEGO! – wrzasnęła pierwsze co przyszło jej do głowy, unosząc różdżkę. Nie zastanawiała się, skąd ją ma. Zadziałała instynktownie, wiedziona myślą, że musi chronić brata.
Nie wierzyła w to co się potem stało. Ściana stanęła, kurz opadł, wszyscy znieruchomieli. Wszyscy oprócz jej. I Freda. Wokół rodzeństwa pojawiła się jakby olbrzymia bańka, odgradzająca ich od świata.
Ginny potrzebowała kilka minut by połapać się w sytuacji.
- Fred – wyszeptała z trudem. - Uratowałam cię!
Rzuciła mu się w ramiona. Objął ją mocno, ale po chwili odsunął.
- Nie. Nie uratowałaś.
- Ale…
- To tylko zmieniacz.
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Fred tłumaczył dalej:
- Zmieniacz cofnął cię w czasy Huncwotów. Wiedział, że jest to ci bliski okres. Może dlatego, że żyli wtedy rodzice
Harry'ego? Ze mną też jest powiązany. W końcu co ja bym zrobił bez Mapy Huncwotów?
Nie zaśmiała się.
- Naprawdę się tam przeniosłaś. Ale nikt cię nie będzie pamiętał. Znikniesz z ich życia, tak jak się pojawiłaś. James powróci do adorowania Lily, zniknie piąte łóżko z sypialni dziewcząt. Ale tego co się teraz dzieje nie nazwałbym rzeczywistym.
- To się dzieje naprawdę czy tylko w mojej głowie? -
Ginny zastanawiała się o co chodzi.
- Ależ oczywiście, że dzieje się w twojej głowie, ale skąd wobec tego wniosek, że nie dzieje się naprawdę? Zresztą zapytaj Harry'ego, on ma wprawę w rozmawianiu ze zmarłymi. Chciałbym przekazać ci jedno, Ginny. Nie uratowałaś mnie. Ja nadal nie żyję. Ale powinnaś to zaakceptować. Ludzie umierają, ci najlepsi też. Ciesz się życiem, nie rozpamiętuj tego. Poznałaś Dorcas, Lily i Huncwotów. Oni też zginęli. Ale mieli wspaniałe życie. Myśl o tym.
Carpe Diem , chwytaj dzień, żyj chwilą.
- Kocham cię.
- Wiem. Ja też Cię kocham Ginny. Zrozumiałaś już?
- Zmieniacz Czasu wypełnił swoje zadanie – uśmiechnęła się po raz pierwszy od godziny. Wzięła
złoty przedmiot w swoje ręce.
I ostatni raz przeniosła się w czasie.
~*~
- James? - zamrugała, widząc nad sobą czarnowłosą postać w okularach. Po chwili zauważyła zielone oczy.
- Co? - zapytał kompletnie ogłupiony Harry. Ginny z pomocą Gryfona poniosła się z podłogi, na której wylądowała. Poczuła wyrzuty sumienia, kiedy zorientowała się, że najpierw pomyślała o Jamesie, a nie o swoim chłopaku. Żeby jakoś to naprawić szybko pocałowała Harry'ego.
- Tęskniłam – powiedziała, gdy oderwali się od siebie.
- Ja też. Specjalnie przyjechałem tutaj z Ronem. Martwiłem się.

- Ginny! Co ty sobie… jesteś?!…tak się…co to miało…jak?…gdzie?!…dlaczego?
W tym momencie do dormitorium wpadli: Hermiona, Ron i Luna.
Wszyscy tłoczyli się wokół niej. Została zasypana uściskami i pytaniami. Każdy chciał ją dotknąć, przytulić i nawrzeszczeć na nią.
- Spokój - zarządziła Hermiona - Dajmy jej ochłonąć przed wywiadem.
- Wywiadem? - przeraziła się Ginny.
- Oczywiście – powiedział spokojnie Harry. - Za drzwiami stoją reporterzy przynajmniej trzech magazynów.
- Ej, ale… serio?
- Nie. Utrzymaliśmy to w tajemnicy. Ale nam musisz opowiedzieć wszystko. W końcu nikt nie pozwolił ci dotykać cudzych przedmiotów – odezwała się Hermiona.
- Nie mam zamiaru niczego ukrywać – ruda wzruszyła ramionami. Opowie im wszystko, co jest związane ze złotym przedmiotem. A o reszcie spraw? O pocałunku nie miała zamiaru wspominać.
- Najpierw może wy coś wyjaśnicie ? Na przykład dlaczego stoicie tu wszyscy akurat wtedy, gdy wróciłam?
- Jedną z nielicznych informacji, którą uzyskałam o Zmieniaczu, jest czas działania – wyjaśniła Hermiona. - To dokładnie 169 godzin. Wiecie o co chodzi z tą liczbą, prawda?
Odpowiedziały jej zdezorientowane spojrzenia. Szatynka westchnęła i kontynuowała:
- Tylko ja chodziłam na numerologię ? To druga potęga trzynastki. W każdym razie jeśli dokładnie po stu sześćdziesięciu dziewięciu godzinach nie wróciłabyś to oznaczałoby, że… że utknęłaś tam na zawsze i nie powrócisz już do nas. Co ty masz nam do powiedzenia? - zwróciła się do Ginny.
- Myślę, że to mi należą się wyjaśnienia – młodsza Gryfonka wstała i skrzyżowała ręce na piersiach. - W końcu to przez twój dziwny drobiazg mogłam utknąć w czasach rodziców Harry'ego.
- O, tam byłaś? - zdziwił się
wymieniony . - Dobra, myślę, że powinnaś jej coś opowiedzieć, Hermiono. Ginny wypowie się później.
- Może na początek – dziewczyna rzuciła wdzięczne spojrzenie Harry'emu - czemu miałaś coś tak niebezpiecznego w torbie?! W dodatku rozpiętej.
- Była dokładnie zamknięta – zaprotestowała szatynka. - Co może oznaczać, że Zmieniacz sam cię wyszukał… Powróćmy do tematu. Pamiętacie opowieść o trzech braciach?
- Mielibyśmy zapomnieć… – mruknął Ron.
- Wymienione w baśni Insygnia Śmierci okazały się prawdziwe… A co jeśli inne
mityczne przedmioty też istnieją? Przez te wakacje przeczytałam dużo mało znanych bajek i natrafiłam na opowiadanie o Złotym Zmieniaczu Czasu. Wyszukałam mnóstwo informacji – wszystko wskazywało na to, że ta rzecz istnieje. Zdobyłam go i pod okiem profesor McGonagall rozpoczęłam badania. Jako, że chciałam wrócić na siódmy rok nauki, a McGonagall jest nauczycielką tutaj, zabrałam Zmieniacz do Hogwartu. Nie zdawałam sobie sprawy, że on chce ciebie, Ginny.
- Chwila – rudowłosą coś tknęło – dlaczego akurat profesor McGonagall?
- Ponieważ… Pamiętałam, że kiedyś… spotkałam się z tym terminem. Miałam nadzieję, że uda mi się przypomnieć okoliczności. Dzień dobry, panno Weasley. Dawno panny nie widziałam. Czy może mi panna wytłumaczyć, gdzie panna była?
Kobieta ze sztywnym kokiem na głowie weszła do pokoju.
- Właściwie to byłam z panią, pani profesor – widząc zdziwione miny pozostałych, dodała: - Chyba rzeczywiście powinnam wam opowiedzieć.

Zdała relację z całej podróży w czasie. Starała się mówić najkrócej jak się da. Powtórzyła historię opowiedzianą przez Gretę i powiedziała, jak Zmieniacz się z nią kontaktował. Opisała też zachowanie profesor McGonagall, która słuchała z zaciekawieniem.
- Wygląda na to – zakończyła wypowiedź – że Zmieniacz Czasu nie zdołał zatrzeć wszystkiego z pani pamięci.
Albo on jest doskonały, albo pani jest niezwykła .
Hermiona pokiwała głową zamyślona. Zanotowała wszystkie fakty dotyczące badanego przedmiotu, które zdołała wyłapać z opowiadania Ginny. Niektóre wątki pozostawiały wątpliwości, ale inne dopiero teraz zaczęły mieć sens.
- Zaraz, zaraz. Gdzie jest ten Zmieniacz? - zainteresowała się Luna, odzywając się po raz pierwszy od powrotu koleżanki.
-
Ups. Gdzie ja go położyłam?! - przeraziła się Ginny.
-
Accio Zmieniacz Czasu – zawołał Ron. Nic się nie stało.
- Czekajcie… jest na mojej szyi. Przecież go nie wkładałam na siebie – zdziwiła się rudowłosa. Hermiona zapisała coś w notatniku:
- Wygląda na to, że nie działają na niego zaklęcia, a przynajmniej
Accio. Podejrzewam, że nas się boi i dlatego jest na szyi Ginny.
- Prawie jak jakieś żywe stworzenie – parsknął Ron.
- Też odniosłam takie wrażenie – przyznała jego siostra. Harry odchrząknął:
- Dobra, wy tu główkujcie, a Ginny chyba już Wam wszystko opowiedziała. Podejrzewam, że jest zmęczona, nie ? Poza tym reszta szkoły będzie zdziwiona nagłym pojawieniem się jej w szkole. Odprowadzę ją do skrzydła szpitalnego. Może pani Pomfrey jej coś da, a jakby co, to Ginny przebywała tam cały czas. Genialne, nie?
- Nie za bardzo. Ale idź z nią – odezwała się Hermiona, nie podnosząc wzroku zza zapisków.
Ginny nie sądziła, żeby chodziło tylko o odprowadzenie jej do skrzydła, ale chętnie wyszła z Gryfonem. Kiedy opuścili Pokój Wspólny, dziewczyna odetchnęła z ulgą. Miała dosyć tego wypytywania o wszystko. .
- Co by Ci poprawiło humor? - zapytał Harry obejmując ją. - Chyba, że chcesz iść do skrzydła szpitalnego, ja ci tego nie bronię.
- Wyjście na dwór – odpowiedziała. - Najchętniej to bym polatała trochę.
To zawsze ją odprężało. Chłopak roześmiał się.
- Ja też. Ale nie mam miotły. Myślę, że ty też nie masz jej przy sobie, a gdybyś teraz wparowała do Dormitorium i wzięła stamtąd swojego Zmiatacza, reszta raczej nie dałaby się nabrać, że jest to twoje niezbędne zaopatrzenie do skrzydła szpitalnego.
- Z pewnością. Harry, masz może przypadkiem Mapę Huncwotów przy sobie?
- Przypadkiem mam. A o co chodzi?
- Mam pewien pomysł…

~*~
Kwadrans później siedzieli w Pubie pod Trzema Miotłami.
- To było nierozsądne. Właściwie po co mówiłeś, że będę w skrzydle szpitalnym? - Ginny to gryzło. To kłamstwo nie miało żadnego sensu.
- Sam nie wiem. Po prostu przyszło mi to do głowy.
- Nigdy mi nie opowiadałeś więcej o Mapie Huncwotów – przypomniała sobie dziewczyna. - Na przykład skąd te pseudonimy.
- Jeśli chcesz wiedzieć, to ci opowiem – wzruszył ramionami chłopak. - Kiedyś… Z resztą ich poznałaś. Huncwotów. Prawda?
Przytaknęła. Wiedziała już o co chodzi Harry'emu.
- Jaki był mój ojciec?
- W porządku – ostrożnie dobierała słowa. - Lily… twoja mama nadal go nie znosiła, bo dręczył Snape'a. Był dobrym graczem w Quidditcha… to już pewnie wiesz, ale był ścigającym. Harry, ja…
Urwała. Jednak po chwili zebrała w sobie całą swoją gryfońską odwagę i kontynuowała:
- Byliśmy razem na balu. I doszło między nami do czegoś…
Twarz chłopaka stężała.
- Do czegoś więcej?
- Nie – zaprotestowała szybko. - Ja go tylko pocałowałam. Przepraszam. Właściwie tylko dlatego, że to była jego wygrana.
Poczuła się lepiej, kiedy to powiedziała. Miała nadzieję, że Harry nie będzie miał wielkich pretensji.
- Kurczę , własny ojciec odbił mi dziewczynę – zaśmiał się Gryfon. - W porządku.
- Kocham cię.
Przytulił ją.
Pozostali wtuleni w siebie, przez jeszcze długi czas…

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wracam z komentarzem ^^
      Szkoda, że to już koniec. I szkoda, że nie udało się uratować Freda, ale przynajmniej mogła z nim porozmawiać :)
      Dobrze, że Harry przyjął z humorem i dystansem informację o tym, że Ginny całowała się z Jamesem. Nawiasem mówiąc, zareagował dużo spokojniej niż ja :D Chyba jestem dziwna. No cóż...
      Czekam w takim razie na epilog i smutno mi, że to już koniec tej historii, która bardzo mi się podobała.
      Jestem ciekawa, czy myślisz może o nowym opowiadaniu? A może na jakiś czas kończysz swoją przygodę z pisaniem?
      Mam nadzieję, że nie. ^^
      To chyba tyle, pozdrawiam serdecznie :*
      Całusy,
      Optimist

      Usuń
  2. Szkoda, że historia już się skończyła, niemniej jednak bardzo mi się podobała. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę uwierzyć, że to koniec :(
    Ta historia tyle mi dała nie wieże, że jeszcze tylko epilog.
    Co do rozdziału cudowny. W super sposób zakończyłaś tę historię. Przyznam szczerze, że naprawdę myślałam, że jakimś cude Ginny uratowała Freda. Cieszę się, że Harry jednak nic nie miał do Ginny za to, że pocałowała Jamesa.
    Ciągle mam nadzieję, że jeszcze coś wymyślisz i ta historia tak szybko się nie skończy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę szkoda, że to już koniec...
    No ale cóż...
    Nic nie może trwać wiecznie.
    Epilog wstaw jak najszybciej! ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. To było jedno z najlepszych ff, które czytałam! Szkoda, że to koniec, będę za tym tęsknić :((
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co otej histori myśleć! Wspaniałe!

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże! Żałuję, że to skończyło się tak szybko :( Świetna fabuła, a ty masz naprawdę talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże! Żałuję, że to skończyło się tak szybko :( Świetna fabuła, a ty masz naprawdę talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże! Żałuję, że to skończyło się tak szybko :( Świetna fabuła, a ty masz naprawdę talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne !
    Szkoda że takie krótkie ale baaardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj! :D
    Fantastyczne zakończenie tej ciekawej i oryginalnej historii! ;)
    Cieszę się, że Ginny opowiedziała Harry'emu o wszystkim i spodobała mi się reakcja Pottera! :D
    Wielka szkoda, że Fred nadal nie żyje... :'( No ale cóż, tak widać miało być...

    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń

Zaczarowani

Witches Broom